Wiosna w remizie (KDB on tour)


Początek wiosny kalendarzowej przypada 21. marca.  Wiosna astronomiczna zacznie się w tym roku już 20. marca, dokładnie o 10:01. Ale my witamy wiosnę jeszcze wcześniej. Na sobotę, 15. marca, zaplanowano bowiem pierwszy w tym roku Strzeliński Rogaining.

Rano jest raczej rześko, ale meteorolodzy usunęli na szczęście z prognozy opady, którymi wcześniej straszyli. Dojeżdżamy pociągiem do stacji w Białym Kościele i rozgrzewamy się na czterokilometrowej trasie do bazy zawodów, zlokalizowanej tym razem w remizie OSP w Nowolesiu. Miejscówkę tę znamy już zresztą z jednej z poprzednich imprez organizowanych przez PTTK Strzelin. 

Po analizie mapy dość szybko krystalizuje się wstępny plan- zaczniemy od 4b, a później spróbujemy poruszać się po spirali. O 10:00 startujemy. ,,4b" to ,,most, kładka", czyli prościzna. Bez problemu odnajdujemy strumień przecinający rozwidlenie dróg z kapliczką. Zdaje się, że dwa lata temu też pomagał nam namierzyć pierwszy punkt. Wzdłuż strumienia wraz z kilkoma innymi uczestnikami wędrujemy jak po sznurku do czwórki. Szybkie podbicie i zwrot na południowy zachód. Ścieżką do szosy, a tu miła niespodzianka- jakaś maszyna rolnicza zostawiła na polu ślad, który pozwala nam w łatwy sposób skrócić sobie drogę do ,,4e". Bez większych problemów namierzamy dołek z drugą czwórką, po czym mkniemy ku Witostowicom.

Mamy okazję bliżej przyjrzeć się tutejszemu Zamkowi na wodzie, bo przy murze otaczającym założenie zlokalizowane jest ,,5a". Idziemy wzdłuż fosy, a potem przedostajemy się na odpowiednią stronę rozsypującego się ogrodzenia. Bingo! Teraz na azymut przemy ku polnej drodze zaznaczonej na naszej mapie.

 

Zamek na wodzie w Witostowicach...

 

...i otaczający go mur.
 

Niezaznaczony jest natomiast znajdujący się przy tej drodze cmentarz. Zaciekawieni, zaglądamy za jego bramę. Pośród nagrobków z niemieckimi napisami wiją się pędy bluszczu, kwitną przebiśniegi i śnieżyce. Nawet w takie miejsce zawitała wiosna...

 

opuszczony cmentarz w Witostowicach

 
śnieżyce na cmentarzu w Witostowicach

Idziemy przez pola. Wśród oziminy hasają sarny, z zarośli podrywają się bażanty. Pod lasem głośno skarżą się żurawie. Skręcamy w stronę plamy zieleni, aby nakierować się na ,,7a". Odnajdujemy odpowiednią drogę leśną, odpowiednią górkę i odpowiedni kamień na tej górce. Teraz do ,,6b", czyli do ,,rozwidlenia płaskiej muldy". Brzmi strasznie, ale w praktyce nie jest aż tak źle. 

Wychodzimy na szosę w osadzie Płosa, gdzie stwierdzamy, że pokusimy się jeszcze o ,,6d". Idziemy wzdłuż strumienia, następnie wdrapujemy się na szczyt skarpy i odnajdujemy właściwy dołek. Teraz znów do jezdni, tym razem w Pogrodzie. Na skrzyżowaniu mamy dylemat- ,,5b" czy ,,5c"? Staje na opcji nr 2, kierujemy się więc w stronę Romanowa.

Bez kłopotów namierzamy skrzyżowanie strumienia mokrego z czasowo mokrym, po czym wycofujemy się. Trochę inną trasą niż planowaliśmy, ale ostatecznie docieramy do Dobroszowa. Gdzie czeka ,,5b", rozwidlenie płaskich muld. Pomaga fakt, że rzeczone muldy znajdują się w jęzorze lasu wcinającym się w pole.

Następnie przedostajemy się do charakterystycznego podwójnego zawijasa dróg, który doprowadza nas do drogi na Witostowice. Ale naszym celem nie są kolejne odwiedziny w Zamku na wodzie. Przed pierwszymi zabudowaniami skręcamy w las, aby wyruszyć na poszukiwanie ,,6a". Pochylamy się właśnie nad mapą, kiedy ktoś krzyczy, abyśmy zatrzymali się i podali numer drużyny. Po plecach przebiegają nam ciarki. Czyżbyśmy nieświadomie naruszyli któryś z punktów regulaminu i zostali zdyskwalifikowani?! Na szczęście okazuje się, że chodzi tylko o pamiątkowe zdjęcie...

Tymczasem na szczycie niewielkiego wzniesienia napotykamy inną drużynę, znajdującą się w stanie konsternacji. Owszem, jest tu trochę płotów, których nie widać na mapie. Owszem, wszelkie muldy, których poszukujemy, ukryte są w gęstym lesie. Punkt opisany jest jednak jeszcze ,,wąskim bagnem" oraz ,,granicą kultur roślinności", ufamy więc, że uda nam się go jakoś odnaleźć. Idziemy jeszcze kawałek dalej, po czym pewnie zapuszczamy się w zarośla. Natrafiamy na kilka niecek, ale w żadnej nie dostrzegamy biało-pomarańczowego kształtu... Kręcimy się wte i wewte, po czym schodzimy aż do podnóża skarpy. Teraz my jesteśmy skonsternowani. Rozważamy nawet czy nie odpuścić sobie tego punktu, kiedy nagle z lasu wynurza się zespół skonsternowany uprzednio. Chłopakom udało się w końcu zejść wzdłuż właściwej muldy, którą wskazują nam teraz palcami. Dzięki!

Mkniemy zatem do ,,4c", zlokalizowanego na zakręcie ścieżki. Tu idzie w miarę gładko, sporo czasu zabiera nam za to ,,4a" czyli ,,koniec suchego rowu", suchych rowów jest bowiem w okolicy całe zatrzęsienie. Spoglądamy na zegarek, który twierdzi, że może nam się już nie udać zdążyć dotrzeć do ,,4d". Ani tym bardziej do ,,4f". Przed 16:00, z czternastominutowym zapasem meldujemy się przy bigosie. Wiosna została przywitana.

 

schemat przebytej przez nas trasy

< następny post

poprzedni post >


Komentarze