Magna Via Francigena 3/8. Aragona-Milena: La stella di Natale.

kwitnąca poinsecja (gwiazda betlejemska) w jednym z ogrodów przy szlaku

*** ENGLISH below ***

Trasa (szlakiem Magna Via Francigena): Aragona> Comitini> Petra di Calathansuderj> Grotte> Racalmuto> Milena

Długość trasy: 25 km

Czas przejścia: 6 h



Nasz obiekt noclegowy w Aragonie zaliczony jest do kategorii B&B, a więc oprócz B. mamy zapewnione również B. To znaczy breakfast. Śniadanie rozwiązane jest w bardzo sprytny sposób- możemy mianowicie wybrać jeden z trzech barów położonych w odległości krótkiego spaceru od pensjonatu i zamówić tam bez dodatkowej opłaty kawę oraz cornetto, na przykład z kremem pistacjowym. W barze Europa 2, na który się zdecydowaliśmy, jest bardzo miło. Na pytanie czy chcę cioccolato do swojego cappuccino, odpowiadam że tak. I ani się obejrzę, a na piance z mleka będę miała sosem czekoladowym wymalowaną choinkę oraz gwiazdę betlejemską. W końcu dzisiaj Boże Narodzenie...


opuszczamy Aragonę...



Aragona na wzgórzu za naszymi plecami

Godzinę później jesteśmy w Comitini, miasteczku, którego nazwę wywodzi się romantycznie od arabskiego określenia ,,wzgórze fig". Jego lata największego rozwoju przypadają na XIX-wieczną rewolucję przemysłową i związane są- już mniej romantycznie- z wydobyciem siarki w okolicznych kopalniach. Świadectwo industrialnej przeszłości regionu widzieliśmy też zresztą w Aragonie. Tam, na skwerku przed Chiesa Madre, umieszczono rzeźbę zatytułowaną jak opowiadanie Pirandellego o prześladowanym robotniku pracującym przy wydobyciu: Ciàula scopre la Luna.

Dzisiejsze Comitini jest spokojne- tylko na Piazza Umberto I, gdzie działa bar, toczą się głośne rozmowy. Przy schodkach prowadzących do kościoła San Giacomo Maggiore ustawiono sycyliskim zwyczajem szopkę- ten rodzaj bożonarodzeniowej dekoracji jest tu dużo popularniejszy niż, o pogańskim przecież rodowodzie, choinka. Wyżej widać obraz z malowanych kafelków przedstawiający wydarzenia z 1859 r., kiedy to grupka tutejszych rewolucjonistów zatknęła na wznoszącej się w pobliżu miasteczka skale podobno pierwszą na Sycylii trójkolorową flagę zjednoczonych Włoch.


Comitini, Chiesa dell'Immacolata przy Piazza Umberto I


Comitini, w tle San Giacomo Maggiore i widoczny na jego murze obraz upamiętniający czasy Risorgimento

Szybko przechodzimy przez miasteczko, po czym wkraczamy ponownie w strefę poletek i sadów. Przyglądamy się podejrzliwie kwitnącemu na czerwono rozłożystemu krzewowi wystającemu zza bluszczowego żywopłotu otaczającego jedno z gospodarstw. Czy to przypadkiem nie wilczomlecz nadobny aka poisecja aka gwiazda betlejemska czyli la stella di Natale? Ta sama, która u nas sprzedawana jest w mikrych rozmiarów doniczkach...?!

Wspinamy się teraz na wzgórze, z którego doskonale widać nie tylko Aragonę i Comitini, ale także bardziej oddalone, ewidentnie przykryte śniegową czapą szczyty. Identyfikujemy je jako pasmo rozciągające się pomiędzy Santo Stefano Quisquina a San Giovanni Gemini, z najwyższym Monte Cammarata (1578 m n.p.m.) na czele.


Aragona i Comitini za nami


widoczne w oddali ośnieżone szczyty...


...i kwitnące kosaćce (Iris planifolia) na pierwszym planie.

Zbliżamy się do obiektu w żaden sposób nieoznaczonego na mapie, ale wyglądającego bezspornie na obserwatorium astronomiczne. Skręcamy z drogi bitumicznej w gruntową. Ziemia ma kolor i konsystencję gliny, błyskawiczne okleja więc podeszwy butów, sprawiając że zaczynają one ważyć mniej więcej tyle co buty narciarskie. Początkowo jest to nawet zabawne, ale wkrótce okaże się, że z takimi glebami będziemy zmagali się non stop. Skaczemy po spłachetkach trawy, schodząc w kierunku widocznej na horyzoncie skały.


za nami Aragona, Comitini i obserwatorium astronomiczne

Ta skała to Petra di Calathansuderj, samotne wzniesienie z wapienia, wokół którego (jak wskazują odnalezione tutaj tombe a forno- groby ,,piecowe" wykute w skale) już w czasach prehistorycznych istniała wioska. W okresie bizantyjskim (VI w. n.e.) w wapieniu wydrążono z kolei wielopoziomowy kompleks pomieszczeń i tuneli, co dało początek twierdzy, której zadaniem było kontrolowanie okolicznego terytorium i przecinających je szlaków komunikacyjnych. Skalne korytarze wykorzystywali później jeszcze Arabowie i Normanowie. Petra di Calathansuderj to również ta skała, na której rewolucjoniści z Comitini zamontowali tricolore, okazując swoje poparcie dla Garibaldiego.


Petra di Calathansuderj


Petra di Calathansuderj


Petra di Calathansuderj z bliska...


...i w środku.

Przy skale widać metalową podstawę, na której kiedyś musiała opierać się tablica informacyjna, aktualnie nieobecna. Kilka z wejść do wykutych w wapieniu pomieszczeń zostało zakratowanych, ale przez kolejne można swobodnie dostać się do środka. Połowa z nas zwleka z tym jednak, uważnie badając rosnący nieopodal olbrzymi sukulent z czerwonymi, nierozwiniętymi  jeszcze kwiatostanami. Czy to ten niewinny, mały aloes, który hoduję w domu w doniczce...?


aloes w środowisku naturalnym

Od Petra di Calathansuderj niedaleko już do Grotte. Miasteczko wyróżnia się ciekawym układem grafitowo-kremowej kostki brukowej, po deszczu lśniącej jak ceramiczne kafelki. Centrum brzęczy od gwaru rozmów, czuje się święto. 


lekko ,,sprany" drogowskaz Magna Via Francigena


główna ulica Grotte

Grotte płynnie przechodzi w Racalmuto. Tutaj urodził się pisarz Leonardo Sciascia, który z papierosem w ręku wędruje ulicą Garibaldiego. Właśnie zakończyło się nabożeństwo w Santuario Madonna del Monte, tłum wylewa się więc na kamienne schody opadające do Piazza Umberto I. Plac przed katedrą zdobi olbrzymia, podświetlana w nocy gwiazda betlejemska. Dookoła niej jeździ świąteczna kolejka dla dzieci, a tuż obok zaparkował sanie Babbo Natale. Widząc nas, turystów z plecakami, grupka Sycylijczyków zgromadzonych  przy saniach zaczyna zachęcać okrzykami i gestykulacją abyśmy zrobili sobie ze świętym Mikołajem zdjęcie. -Ma daaaiii...!!!- słyszymy jeszcze przy Castello Chiaramontano.


widok na Racalmuto


Leonardo Sciascia przechadza się via Garibaldi


katedra w Racalmuto


Racalmuto, Castello Chiaramontano.

Ostatni etap dzisiejszej wędrówki prowadzi częściowo asfaltem, ale głównie drogami z gliny. Na metę nie dojdziemy więc z czystymi butami... W drodze na wznoszącą się nad miejscowością Milena przełęczą Portella Biale (wg mapy 635, wg tabliczki terenowej 646 m n.p.m.) napotykamy za to miły akcent- kolorowe tabliczki z dodającymi animuszu komunikatami w różnych językach. Nie ma jeszcze tylko nic po polsku...

 

 

oznaczenie szlaku...

 

...i komunikaty dla hikerów

 

Docieramy w pobliże mielących skrzydłami powietrze wiatraków. Z przełęczy widać metę naszego dzisiejszego etapu. Jest nawet ławeczka z palet, na której można odpocząć i popodziwiać widoki. Chwilę oddajemy się tej czynności, a potem schodzimy w stronę Mileny.

 

 

ławeczka na przełęczy

 

Milena w dole...

 

...i wiatraki w górze.

 

Milena, Piazza Garibaldi

 
opuncje w Milenie


...i jeszcze więcej opuncji.

 

Avete già mangiato?- pyta z zatroskaniem nasza dzisiejsza gospodyni, Daniela. Kiedy odpowiadamy przecząco, oferuje nam świąteczny rosół, który ugotowała. Nie chcemy robić kłopotu i odpowiadamy, że przechodząc obok znajdującej się po drugiej stronie ulicy pizzerii, czuliśmy dochodzące stamtąd zapachy. Wygląda na to, że jest dzisiaj czynna. To ją trochę uspokaja, ale wieczorem i tak znajdziemy pod swoimi drzwiami talerz pełen słodkich wypieków (a wśród nich oczywiście cannolo).

A w pizzerii, jak się okazuje, nie można dzisiaj zamówić pizzy. Ale można za to zjeść zapiekany w sosie pomidorowo-bakłażanowym makaron cavatelli, czyli jedno z typowych dań sycylijskich. Odhaczamy zatem kolejną pozycję na liście ,,must eat" (w Agrigento była już caponata i busiate z pistacjowym pesto, a w Aragonie 'mbruliate). Lista jest jednak długa jak ogon gwiazdy betlejemskiej...

< następny post

poprzedni post >

*** ENGLISH version ***


blooming poinsettia

Route: Aragona> Comitini> Petra di Calathansuderj> Grotte> Racalmuto> Milena

Distance: 25 km

Walking time: 6 h



We have booked a B&B in Aragona, so apart from B., we also have B.  And the concept of breakfast is thought out cleverly. We can choose from three bars a short walk from the guesthouse where we have got coffee and cornetto covered. Europa 2 bar, which we chose, is very nice. They ask if I want cioccolato for my cappuccino, and I say yes. And before I know it, I receive a cup of coffee with a milk foam on top, and on the foam Christmas tree and the Star of Bethlehem are painted with chocolate sauce. It's Christmas, after all...


leaving Aragona...


Aragona behind us



An hour later we reach Comitini. The name of the town is derived, romantically, from the Arabic term meaning "hill of figs". Its years of greatest development coincide with the 19th-century industrial revolution and are related - less romantically - to sulfur extraction in the nearby mines. We've already noticed traces of the region's industrial past in Aragona. There, in front of Chiesa Madre, there was a sculpture titled after Pirandelli's story about persecuted mining worker: "Ciàula scopre la Luna". Today's Comitini is quiet - only in Piazza Umberto I, where the bar is situated, the people are gathering. By the steps leading to the church of San Giacomo Maggiore, a Nativity scene is exposed, according to Sicilian custom - this type of decoration is much more popular here than the (pagan after all) Christmas tree. Above you can see painted tiles depicting the events of 1859, when a group of local revolutionaries put (the first in Sicily) tricolor flag of united Italy on a top of the hill near Comitini.



Comitini, Chiesa dell'Immacolata 


Comitini, San Giacomo Maggiore and the Risorgimento painting


We pass through the town and enter the area of ​​fields and orchards. We look suspiciously at a giant, red blooming bush sticking out from behind an ivy hedge surrounding one of the farms. Isn't it poinsettia also know as a star of Bethlehem, la stella di Natale? The same one that is sold in small pots in DIY stores in Poland before Christmas...?! We climb a hill from which we can clearly see not only Aragona and Comitini, but also more distant peaks, covered with snow. We identify them as a range stretching between Santo Stefano Quisquina and San Giovanni Gemini, with the Monte Cammarata (1,578 m above sea level) at the forefront.



Aragona and Comitini behind us


mountains covered with snow...


...and blooming flowers (Iris planifolia).


We are approaching a building that is not marked on the map, but clearly looks like an astronomical observatory. We turn from the bituminous road into a dirt road. The ground has the color and consistency of clay, so it quickly coats the soles of our shoes, making them weigh as much as ski boots. At first it is even funny, but soon it will turn out that we will have to struggle with such soils all the time. We jump from the one patch of grass to another, going down towards the rock visible on the horizon.


Aragona, Comitini and an astronomical observatory behind us



The rock is called Petra di Calathansuderj. Around the lonely limestone hill (as indicated by the cave tombs found here) a village existed already in prehistoric times. In the Byzantine period (6th century AD), a multi-level complex of rooms and tunnels was carved. That gave rise to a fortress whose role was to control the surrounding territory and the main communication routes. The rock corridors were later used by Arabs and Normans. Petra di Calathansuderj is also the same rock on which the revolutionaries from Comitini fixed the tricolore, showing their support for Garibaldi.


Petra di Calathansuderj


Petra di Calathansuderj


Petra di Calathansuderj up close...


...and inside.


Near the rock we spot a metal support for information board (currently missing). Several of the entrances to the caves have been barred, but others can be freely entered. Instead of quickly starting sightseeing, however, I stop and examine carefully a huge succulent growing nearby. Is it the same cute, little aloe I grow at home in a pot...?


aloe in the natural environment


From Petra di Calathansuderj it's not far to Grotte. There we notice the distinguished arrangement of graphite-cream paving stones. After the rain, they shine like ceramic tiles. The center  of the town is buzzing with the bustle of conversations. You can feel the festive atmosphere.


a little bit washed out Magna Via Francigena signpost


the main street of Grotte



Grotte flows smoothly into Racalmuto. The writer Leonardo Sciascia was born here and here he is, with a cigarette in his hand, wandering down Garibaldi Street. The mass in Santuario Madonna del Monte has just ended, and the crowd is pouring out onto the stone steps leading down to Piazza Umberto I. The square in front of the cathedral is decorated with a huge star of Bethlehem, illuminated at night. A Christmas children toy train runs around it, and Santa's sleigh is parked nearby. A group of Sicilians gathered next to the sleigh start encouraging us with shouts and gestures to take a photo with Babbo Natale. -Ma daaaiii...!!! - we hear them still, passing by Castello Chiaramontano.



Racalmuto


Leonardo Sciascia walking via Garibaldi


Racalmuto Cathedral


Racalmuto, Castello Chiaramontano.



The last stage of today's hike is partly on asphalt, but mainly on clay roads. So we won't finish with clean shoes... On the way to the Portella Biale, a pass rising above the town of Milena (according to the map 635, according to the board on the top, 646 m above sea level), we encounter a nice touch - colorful signpost with encouraging messages in various languages. There is nothing in Polish though...



MVF marking

 

...and the messages for hikers


We get close to the windmills grinding the air with their wings. There is a bench made of pallets here, where you can rest and admire the views. We indulge ourselves in this activity for a while, and then we go down towards Milena.


the bench on the pass

 

Milena down there...

 

...and the windmills up on the hill.
 

Milena, Piazza Garibaldi

 
prickly pears in Milena


...and more prickly pears.

 


-Avete già mangiato? - asks Daniela, our host, with concern. The answer is in the negative, so she offers us the Christmas broth she cooked. We don't want to cause any trouble. We say that we smelled something from pizzeria across the street, so it looks like it's open today. This calms her down a bit, but nevertheless, in the evening we will find a plate full of sweet pastries next to our door (including cannolo of course). And, as it turns out, you can't order pizza at the pizzeria today. But you can eat cavatelli baked in tomato and eggplant sauce, which is one of the typical Sicilian dishes. So we check off another item on the "must eat" list (in Agrigento we have already checked caponata and busiate al pesto di pistacchio, and 'mbruliate in Aragona). However, the list is as long as the tail of the Christmas Star...

Komentarze