Zamek bez duchów (KDB on tour)

zamek Grodziec (widok z korony murów)


Trasa (czarnym szlakiem, z drobnymi odstępstwami): Okmiany, stacja PKP> Jurków> zamek Grodziec> Jurków> Okmiany, stacja PKP

Długość trasy: 27 km

Czas przejścia (nie licząc zwiedzania zamku): 5 h 10 min.


Trasa: Okmiany – Okmiany | mapa-turystyczna.pl


- Nie, tutaj nie ma duchów- mówi ubrana w strój z epoki przewodniczka, kiedy ktoś pyta ją o to w czasie oprowadzania po zamkowych komnatach.

Jak to nie ma?! A kościotrup w zbroi i czerwonej opończy?! A Czarna Prababka z krzyżem na szyi?! A łkająca Elfrieda? A kobieta bez twarzy?! O zamku Grodziec naczytaliśmy się sporo legend. Wygląda jednak na to, że aby sprawdzić ich wiarygodność, najlepiej byłoby zostać tutaj na noc (a można, w jednej z wież urządzono bowiem kilka pokojów gościnnych w standardzie turystycznym). Nienajgorszym pomysłem byłby też udział w nocnym zwiedzaniu (najbliższe w ostatnią sobotę października). Teraz wszelkie zjawy spłoszyła zapewne i tak muzyka biesiadna puszczana na dziedzińcu z okazji Święta Dyni. Trudno straszyć, kiedy w tle słychać że ,,dawne życie poszło w dal, dziś pierogi, dzisiaj bal"...


dziedziniec zamkowy, na którym nie widać duchów (chociaż, jeśli przyjrzeć się uważniej...)

Do zamku wzniesionego na powulkanicznym wzgórzu Grodziec (382 m n.p.m.) dotarliśmy czarnym szlakiem ze stacji Okmiany. (Mniej więcej, w obie strony dokonaliśmy bowiem mniej lub bardziej świadomych odstępstw od trasy zaplanowanej przez PTTK, ostatecznie rysując na mapie coś w rodzaju stetoskopu.) Po drodze minęliśmy kolejno: zadbany, otoczony parkiem pałac z początku XX w., pomnik informujący o miejscu odpoczynku 2. Armii Wojska Polskiego w czasie marszu nad Nysę Łużycką w 1945 r., neogotycki kościół, pod którym rozstawiały się właśnie odpustowe stragany. I jeszcze schowany w zaroślach monument z wyrzeźbionym w kamieniu krzyżem żelaznym oraz niemieckimi nazwiskami mieszkańców Okmian (a właściwie Kaiserswaldau-Radchen) poległych w czasie I wojny światowej. 


pomnik z I wojny światowej w Okmianach

Potem weszliśmy do lasu. Kiedy dostrzegliśmy metalową konstrukcję wystającą ponad korony drzew, uradowaliśmy się (a przynajmniej połowa z nas). Konstrukcja okazała się jednak nie wieżą widokową, a niedostępną dla zwykłych śmiertelników (tzn. otoczoną ogrodzeniem zamkniętym na kłódkę) dostrzegalnią przeciwpożarową. 

W lesie nie byliśmy sami. Co i rusz napotykaliśmy zaparkowane na skraju drogi auta z rejestracjami ,,DZL" i ,,DBL" należące do buszujących po sobie znanych rewirach grzybiarzy. My też znaleźliśmy zresztą kilka okazów...








Za leśniczówką w Jurkowie naszym oczom ukazał się w końcu on- zamek zbudowany na neku, czyli wzniesieniu uformowanym z zakrzepłej lawy (jesteśmy w końcu na Pogórzu Kaczawskim, w Krainie Wygasłych Wulkanów). 


widok na Grodziec z czarnego szlaku

Na samo podzamcze doprowadził nas już szlak zielony, czyli Szlak Zamków Piastowskich, który zaczyna się właśnie przy Grodźcu. Mając trochę zapasu czasowego, zdecydowaliśmy się poczekać na zwiedzanie z przewodnikiem o 13:00 (choć po warowni można poruszać się też samodzielnie albo z audioprzewodnikiem dostępnym na stronie internetowej). Tymczasem zajęliśmy się pałaszowaniem muffinek dyniowych, zastanawianiem się czy na obiad wolelibyśmy apetycznie wyglądający gulasz czy może zupę dyniową serwowaną z plastrem boczku, a także przeglądem oferty rozstawionych na dziedzińcu straganów. Na jednym z nich trwa pokaz tłoczenia złotego oleju rzepakowego, na następnym wyłożono orgonity, na jeszcze innym można się zaopatrzyć w robione na drutach mitenki.




Punktualnie o 13:00 w niesymetrycznym ostrołukowym wejściu pojawia się przewodniczka. Podążamy za nią, aby posłuchać o burzliwej historii zamku, obfitującej w nazwiska oraz daty wyznaczające kolejne zniszczenia i odbudowy. Gród istniał na bazaltowym wzgórzu prawdopodobnie od IX-X w. (pierwsze wzmianki źródłowe pojawiają się w XII w.), a zamek murowany- od XIII w. Jego dzisiejszy wygląd zawdzięczamy jednak głównie dwóm postaciom. Pierwsza to Fryderyk I, książę legnicki, z którego czasów (II poł. XV w.) zachował się układ przestrzenny założenia. Druga to architekt Bodo Ebhardt, założyciel i prezes Towarzystwa na Rzecz Zachowania Niemieckich Zamków, który na początku XX w. na zlecenie ówczesnego właściciela Gröditzburga, Willibalda von Dirksena, podjął się odbudowy z ruin bram, palatium oraz murów obwodowych. Ebhardt (znany również z prac na zamku Czocha) starał się zachować gotycki charakter obiektu, dodał jednak od siebie sporo detali nie mających związku z pierwowzorem (np. żebra stylizowane na pnie drzew na sklepieniu kaplicy... która wcześniej wcale nie pełniła roli kaplicy). 


fantazja na temat gotyckiego sklepienia w kaplicy zamkowej

Z przedsionka przechodzimy do Sali Rycerskiej, w której uderza nas gruba warstwa szarego tynku upodabniająca pomieszczenie do jaskini. Okazuje się, że jej zastosowanie było konieczne dla zabezpieczenia przed zawaleniem się sklepień pozbawionych metalowych kotew. Te stopiły się zaś w czasie pożaru wywołanego celowo w 1945 r. przez armię radziecką, pozbywającą się w jedyny znany sobie sposób zgromadzonych tu przez Herberta von Dirksena (syna Willibalda i zagorzałego nazisty) zbiorów berlińskiej biblioteki oraz zamkowego wyposażenia.


detal pokrytych szarych tynkiem ścian Sali Rycerskiej

Następnie przechodzimy do Sali Kominkowej, w której prawie wszystkie elementy architektoniczne są oryginalnie gotyckie, z jednym wyjątkiem. Kominka. Zaprojektowane przez Bodo Ebhardta kamienne stwory wspinające się po jego łuku wyglądają jednak bardzo przekonująco. 

Po krętej klatce schodowej z widocznymi do dziś znakami dawnych mistrzów murarskich, wspinamy się na piętro do Sali Książęcej, Sypialni Księżnej, Kaplicy oraz Zbrojowni, w której mamy okazję pobawić się replikami średniowiecznej broni (tylko bez pojedynków- zaznacza przewodniczka). A potem następuje najciekawsza część spaceru, czyli wejście na koronę murów oraz zapuszczenie się w plątaninę krużganków pozwalających obejść praktycznie cały zamek dookoła. Szkoda tylko, że w którymś z nieoświetlonych korytarzy znika nam gdzieś oprowadzaczka. Nie udaje nam się więc wypytać jej dokładnie jak to jest z tymi duchami...












< następny post

poprzedni post >

Komentarze