TMB- ekwipunek, logistyka.



E k w i p u n e k

Nasze plecaki z ekwipunkiem ważyły (nie licząc wody) po ok. 6 kg. Na zdjęciu pokazujemy wyposażenie połowy z nas, druga połowa wzięła mniej więcej to samo... tylko w okrojonej wersji. Zabraliśmy:

1- plecak 35/40 l (spełniający warunki dużego bagażu podręcznego Ryanaira)

2- niskie buty z dobrym bieżnikiem (Salomon/La Sportiva)

3- obuwie zmienne- lekkie sandały Monk (w schroniskach są wydzielone strefy do pozostawienia butów trekkingowych, można wypożyczyć Crocsy)

4- strój wyjściowy 😁

5,6- lekka kurtka przeciwdeszczowa i peleryna. Nie przydały się, ale wielokrotnie po drodze słyszeliśmy, że trafiła nam się wyjątkowo dobra pogoda.

7- drybagi

8- longsleeve z wełny merynosa

9- lekka (300 g) kurtka puchowa. Mimo dziennych temperatur utrzymujących się powyżej 20 stopni Celsjusza, przydała się już pierwszego dnia, na noclegu na wysokości powyżej 2000 m n.p.m.

10- kijki trekkingowe. Pomimo obaw, nie zostały uznane za broń białą i udało się je przetransportować w bagażu podręcznym (trzeba jednak przyznać, że mają raczej tępe końcówki).

11,12- kosmetyczka (w niej obowiązkowo krem z filtrem!) i apteczka

13- powerbank + ładowarka 

14- telefon 

15- mapa papierowa w skali 1:50. Podstawą nawigacji były jednak Mapy.cz offline oraz track wgrany do zegarka.

16- bidony (na starcie mieliśmy zawsze ok. 1,5 l płynu na osobę)

17- wkładka do śpiwora (wymagana ze względów higienicznych przez większość schronisk, nawet tych zapewniających pościel)

18- bandana (regularnie moczona w potokach dla ochrony głowy i karku przed słońcem)

19- ręcznik szybkoschnący

20- gotówka (euro oraz franki szwajcarskie, sporo schronisk nie przyjmuje płatności kartą)

21- bielizna

22- krótkie spodenki, legginsy 3/4 i legginsy długie (w wypadku drugiej połowy długie spodnie trekkingowe, krótkie spodenki oraz skarpety kompresyjne)

23- koszulki techniczne (3 szt.)

L o g i s t y k a

Nieoficjalnym początkiem TMB jest francuskie Les Houches. My zdecydowaliśmy się rozpocząć wędrówkę we włoskim Courmayeur, dokąd dojechaliśmy Flixbusem z Turynu. Do Turynu z Krakowa lata Ryanair. Inna opcja to samolot do Genewy i dojazd Flixbusem do Courmayeur lub Chamonix. 

Zdecydowaliśmy się na przejście na lekko, bez namiotu. Nocowaliśmy w schroniskach (refuge/rifugio, gîte) albo pensjonatach (gîte, chalet). Miejsca w tych pierwszych rezerwowaliśmy mniej więcej pół roku wcześniej przez stronę Mon Tour du Mont Blanc, w tych drugich- przez Booking.com. Alpejskie schroniska nie są najtańsze, ale w większości z nich cena noclegu obejmuje również sycącą obiadokolację (podawaną zwykle ok. godziny 19:00) oraz śniadanie (najczęściej od 7:00 i raczej na słodko). Istnieje też opcja wykupienia prowiantu na drogę (tzw. picnic). Tour du Mont Blanc przechodzi przez kraje, w których jedzenie wiąże się ze szczególną celebracją i zbiorem określonych zasad. Warto pamiętać np. o określonych porach podawania posiłków- jeśli trafimy na na czas pomiędzy śniadaniem a lunchem albo pomiędzy lunchem a kolacją, prawdopodobnie nie będzie możliwości zjedzenia w schronisku gorącego (albo nawet żadnego) posiłku.

C z y   p o l e c a m y ?

Zdecydowanie tak! TMB to alpejski klasyk, dlatego na trasie można spotkać ludzi z całego świata (najbardziej widoczni oprócz lokalsów są Japończycy, Koreańczycy, Brytyjczycy, Amerykanie i... Polacy), ale nie należy obawiać się kolejek jak na Śnieżkę, Giewont czy Rysy. Polecamy rozłożyć szlak na odcinki max. 30- kilometrowe (a najlepiej jeszcze trochę krótsze) i uważnie przyjrzeć się dostępnym wariantom. Najlepiej jechać w lipcu albo w pierwszej połowie sierpnia. Duże znaczenie ma pogoda, bo alpejskie widoki wyrywają z kapci, a nawet z dobrze zawiązanego obuwia trekkingowego...

< następny post

poprzedni post >

Komentarze