TMB- alpejski klasyk 8/8. Powrót do Italii.

Col de la Seigne (Colle della Seigne)- przełęcz na granicy francusko-włoskiej


Trasa (TMB): Les Chapieux> La Ville des Glaciers> Les Mottets> Col de la Seigne> Rifugio Elisabetta> Lago Combal> (Cabane Combal)> Col Chécrouit (Rifugio Maison Vieille)> Rifugio Le Randonneur> Dolonne> Courmayeur

Długość trasy: 33 km

Czas przejścia (łącznie z popasem w dwóch schroniskach): 9 godzin



Po słodkim francuskim śniadaniu w Auberge Refuge de la Nova (serwowanym już od 6:00), jako jedni z pierwszych opuszczamy Les Chapieux. Szlak wiedzie początkowo asfaltem Route de La Ville des Glaciers, ale po niecałych dwóch kilometrach tabliczki z zieloną naklejką TMB polecają nam zejść na ścieżkę opadającą w stronę potoku Torrent des Glaciers. I mają rację, bo choć Mapy,cz upierają się, że powinniśmy kontynuować wędrówkę drogą bitumiczną, to jednak propozycja kierunkowskazu (mimo że nieco dłuższa) wydaje się znacznie atrakcyjniejsza. 


przejście kładką przez Torrent des Glaciers- widok w kierunku południowym


przejście kładką przez Torrent des Glaciers- widok w kierunku północnym

Obydwa warianty spotykają się na wysokości Ville des Glaciers. I tu niespodzianka- część osób nocujących w Les Chapieux zdecydowała się skorzystać z podwózki kursującym Route de La Ville des Glaciers autobusem. Wysypują się teraz na szlak przed nami, ale i tak wyprzedzamy ich na podejściu.


kozy w Ville des Glaciers, ta z tyłu ogląda się na ludzi podjeżdżających autobusem


A podchodzimy na razie do schroniska Refuge des Mottets (1865 m n.p.m.). Patrząc na zygzaki  ścieżki prowadzącej w górę, wnioskujemy że dopiero tutaj podejście się rozkręca. Z zacienionej doliny wychodzimy, tnąc poziomice, na nasłonecznione zielone łąki. 


Refuge des Mottets


wychodzimy z zacienionej doliny


ponad Refuge des Mottets


ponad Refuge des Mottets


Zbliżamy się do Col de la Seigne (Colle della Seigne, 2516 m n.p.m.)- przełęczy na granicy francusko-włoskiej. Za chwilę ,,bonjour" znów zamienimy na ,,buongiorno", a nasze telefony złapią zasięg utracony w Les Chapieux. Będzie można się też ochłodzić na wielkim płacie śniegu zalegającym pod przełęczą.


himalajskie klimaty na Col de la Seigne


płat śniegu pod Col de la Seigne


Z Col de la Seigne schodzimy w stronę małego kamiennego domku (La Casermetta), który kiedyś pełnił funkcję placówki granicznej monitorowanej przez wojsko, a dziś mieści centrum edukacyjne. Następnie kierujemy się w stronę wyjątkowo malowniczo położonego Rifugio Elisabetta. Z tarasu obiegającego kamienny budyneczek z zielonymi okiennicami roztacza się widok na Ghiacciaio della Lex Blanche i wypływający spod lodowca potok. Trafiamy tutaj pomiędzy porą śniadania a porą obiadu, pytamy więc czy może dostępne są chociaż panini. Nie są, poprzestajemy więc na napojach i niesionych w plecaku sucharkach.


La Casermetta pod Col de la Seigne


kapliczka przy szlaku, w tle widoczne Rifugio Elisabetta


widoki z okolic schroniska Elisabetta Soldini Montanaro


Ghiacciaio della Lex Blanche


Przed nami jeszcze kawałek zejścia, a potem niemal płaski odcinek prowadzący do odbijającego okoliczne szczyty Lago Combal. W okolicy jeziora znajduje się Cabane Combal, która co prawda leży poza Tour de Mont Blanc (500 m nadłożenia drogi w jedną stronę), ale za to rozpoczęła właśnie porę obiadową i jest pierwszym od dawna schroniskiem przyjmującym płatność kartą. A my wydaliśmy już prawie całą gotówkę. Z Cabane Combal można też podejść kolejne kilkaset metrów do jeziorka Miage pod lodowcem Miage.


płaski odcinek przed nami


Lago Combal


potok Dora di Veny rozlewający się w Lago Combal


Cabane Combal

Posileni porcją tagliatelle al pomodoro, wspinamy się dzielnie po raz kolejny na wysokość ponad 2400 m n.p.m. Po raz kolejny, ale i po raz ostatni. Potem będzie już cały czas w dół aż do Courmayeur. 


ponad Cabane Combal


uważny obserwator wypatrzy Cabane Combal i Lago Miage powyżej schroniska


Wędrujemy najpierw wąską ścieżką z widokiem na Ghiacciaio del Miage i inne lodowce. Potem wchodzimy w las, a ścieżka poszerza się- i to właśnie na jej szerszej wersji dostrzegamy znak, który byłby właściwy  w tysiącach innych miejsc, którymi szliśmy podczas TMB. Ale nie tutaj.


z widokiem na lodowiec Miage...


...i inne lodowce


znak postawiony w nieodpowiednim miejscu

Mijamy kilka wyciągów i niewielkie jeziorko. Schodzimy na przełęcz Chécrouit, na której znajduje się schronisko Maison Vieille. Prezentuje się bardzo kolorowo- poczynając od malowanych ław, a kończąc na połówce krowy w różowe łaty wbitej w ścianę. 

Mijamy jeszcze Rifugio Le Randonneur, po czym docieramy w okolice Plan Chécrouit, gdzie drogowskazy znów pokazują coś innego niż mapa. Właściwie idziemy ścieżką, której nie ma- nawet na zdjęciu satelitarnym. Dalej tabliczki kierują nas pod kolejkę gondolową i gęsto upchanymi na stromiźnie pełnej korzeni zygzakami każą schodzić do Dolonne. Połowa z nas przypomina sobie ten odcinek z UTMB. I nie są to dobre wspomnienia.

Z ulgą witamy drogę bitumiczną. Zwłaszcza, że prowadzi nas urokliwymi, ciasnymi uliczkami wioski o architekturze typowej dla Doliny Aosty. 


uliczki Dolonne


uliczki Dolonne


Przekraczamy rzekę i docieramy do centrum Courmayeur, do Piazzale Monte Bianco, gdzie tydzień temu rozpoczęliśmy marsz. Teraz wystarczy odszukać żółty romb, ten pierwszy przez nas odnaleziony, ten przypominający logo sera grana padano. Robimy zdjęcie. Oficjalnie ukończyliśmy Tour du Mont Blanc albo- jak kto woli- Il Giro del Monte Bianco.


< następny post

poprzedni post >

Komentarze