TMB- alpejski klasyk 7/8. No wi-fi, no phone.

widoczne w dole Les Chapieux- wioska bez zasięgu


Trasa: Les Contamines-Montjoie> Notre Dame de la Gorge> Nant Borrant> Refuge de la Balme> Col du Bonhomme> Col de la croix du Bonhomme> Les Chapieux

Długość trasy: 18 km

Czas przejścia (łącznie z popasem w dwóch schroniskach): 7 h



Przed nami najkrótszy ze wszystkich odcinków TMB. Idziemy więc nieśpiesznie. Nieśpiesznie opuszczamy Contamines-Montjoie i nieśpiesznie wędrujemy wzdłuż potoku Le Bonnant, przy którego brzegach rozwieszono tabliczki informujące, że nawet przy ładnej pogodzie istnieje ryzyko wystąpienia powodzi błyskawicznej. A pogoda jest w dalszym ciągu ładna.

Mijamy niewielkie jeziorko oraz kapliczkę Notre Dame de la Gorge, kolejny przykład baroku sabaudzkiego. Potem zaczynamy się wspinać. Najpierw do kamiennego mostu, pod którym Le Bonnant tworzy malownicze wodospady. Potem do Refuge de Nant Borrant, przy którym jest za wcześnie żeby robić przerwę.


tworzący malownicze wodospady Nant Borrant

Doliną fioletową od wierzbówki docieramy do kolejnego schroniska, Refuge de la Balme. Tutaj decydujemy się już na krótki popas, zważywszy na to, że przed nami wspinaczka na dwie wysoko położone przełęcze. Tyle że przed drzwiami do kuchni wystawiona jest karteczka informująca o trwającej do 12:00 przerwie. Czekamy, w końcu mamy dzisiaj czas. No i doczekujemy się tarty, tym razem malinowej.


doliną fioletową od wierzbówki...


...docieramy do Refuge de la Balme...


...i doczekujemy się tarty.

Z Refuge de la Balme (1706 m n.p.m.) pniemy się na Plan Jovet (1920 m n.p.m.). Równinę przecina potok wypływający z niewidocznych stąd Lacs Jovet, można się więc ochłodzić. Kwitnie wełnianka, pasą się owce... Do krajobrazu nie pasuje tylko biegnąca wzdłuż szlaku linia energetyczna.


z Refuge de la Balme (widoczne w dole)...


...pniemy się na Plan Jovet.


kwitnie wełnianka...


...i pasą się owce.

Im wyżej, tym ciekawiej się robi. Z prawej strony sterczą skalne zęby Aiguilles de la Penaz, z lewej widać pył towarzyszący łoskotowi odrywających się od stromych zboczy odłamków skalnych. Dobrze że jesteśmy daleko od nich... na zielonej Col du Bonhomme (Przełęczy Poczciwiny?). Nie poprzestajemy jednak na 2329 m n.p.m. Idziemy dalej w górę, a stojący na przełęczy schron wkrótce robi się bardzo malutki.


im wyżej, tym ciekawiej


 skalne zęby na zakończeniu grzbietu Aiguilles de la Penaz


Col du Bonhomme

Wokół nas żółcą się kwietne łąki, w dole błękitem mruga Lac de la Gittaz. Pojawia się coraz więcej kamieni. Trzeba przejść po skalnych płytach przez wypływający spomiędzy nich Nant des Lothares, a potem wspiąć się jeszcze kawałek wyżej, do słupka ułożonego z łupków. Potem szlak opada w dół- ku schronisku na przełęczy Col de la Croix du Bonhomme (2433 m n.p.m.).


Col du Bonhomme zostaje w dole


widoki sponad Col du Bonhomme


widoczne w dole Lac de la Gittaz


słupek powyżej Col de la Croix du Bonhomme


widoczne w dole Refuge de la Croix du Bonhomme

W schronisku robimy przerwę przed ostatecznym zejściem do Les Chapieux (w końcu mamy dzisiaj czas...). Spotykamy tu Magdę i Roberta, z którymi porównujemy wagę plecaków. Nasze ważą każdy po ok. 6 kg, ich- 18 kg... Ale oni na trasę TMB zabrali namiot... oraz zapas polskiej mielonki. 

W końcu schodzimy na nocleg do Auberge Refuge de la Nova. Tutaj czeka na nas trzydaniowa (albo czterodaniowa, jeśli liczyć ser podany pomiędzy mięsiwem i pieczonymi ziemniakami z rozmarynem a panna cottą) kolacja (oczywiście dopiero o 19:00). W oknach schroniska wystawiono dwie tabliczki: jedną z napisem no wi-fi, a drugą z napisem no phone. Rzeczywiście, składające się z zaledwie kilku domów Les Chapieux położone jest w dolinie pomiędzy dwoma masywami skutecznie blokującymi zasięg. Zszokowany jest tym Koreańczyk, z którym gawędzimy w dormitorium. Gratulujemy mu przejścia 36- kilometrowego odcinka z Rifugio Bertone, ale on wydaje się po tym osiągnięciu raczej zmarnowany niż ucieszony. Licząc przed snem owce schodzące z pastwiska wprost na graniczący ze schroniskiem camping, myślimy o tym, że jutro przed nami wcale nie dużo krótszy fragment trasy...



< następny post

poprzedni post >

Komentarze