Szanowny Pan Pradziad (KDB on tour)

Pradziad w Karlovej Studance

Od dziewiątego roku życia mieszkał tutaj słynny polski kolarz szosowy, Stanisław Szozda. W wyprodukowane przez miejscową fabrykę ręczniki wycierali się pasażerowie Titanica. W pobliżu rynku, u zbiegu ulic Wąskiej i Sobieskiego, znajdziemy zabytkową studnię przynoszącą podobno szczęście w miłości. Nie istnieje już kilka wznoszących się niegdyś w obrębie starówki obiektów sakralnych: klasztor kapucynów, kościół ewangelicki czy synagoga. Swoją świątynię zamierzają natomiast wybudować raelianie, wierzący w zaprojektowanie życia na naszej planecie przez zaawansowaną cywilizację pozaziemską... To obfitujące w ciekawostki miasto to położony w województwie opolskim Prudnik, do którego przybywamy w piątek po południu. 


Prudnik: rowerowy pomnik St. Szozdy, Studnia Miłości, repliki nieistniejących świątyń

Spacerujemy po okolicach rynku, wypatrując wież pozostałych ze średniowiecznych murów miejskich. W dwóch z nich, połączonych budynkiem zwanym Arsenałem, swoją siedzibę ma Muzeum Ziemi Prudnickiej. Nie jest natomiast udostępniona do zwiedzania wrastająca w rząd kamienic Wieża Bramy Dolnej

Jeszcze starszy rodowód ma Wieża Woka (z Rożemberka), ocalała z XIII- wiecznego zamku wzniesionego przez czeskiego szlachcica uważanego za założyciela Prudnika. Teoretycznie można wejść na jej szczyt, nie udaje nam się to jednak ze względu na treść żółtej kartki zawieszonej na ogrodzeniu...


wieże Prudnika: Muzeum Ziemi Prudnickiej, Wieża Bramy Dolnej, Wieża Woka


bezlitosna żółta kartka

W ogrodzie otaczającym klasycystyczną willę rodziny Fränkel (stanowiącą siedzibę Prudnickiego Ośrodka Kultury) trwają próby do wieczornych koncertów- w mieście odbywa się właśnie festiwal jazzowy. Ale my przybyliśmy tutaj na zupełnie inną imprezę...

***

Trasa: Prudnik, Szkolne Schronisko Młodzieżowe ,,Dąbrówka"> (ul. Dąbrowskiego, Aleją Lipową) dojście do ul. Poniatowskiego i Głównego Szlaku Sudeckiego> (czerwonym szlakiem- GSS) Sanktuarium św. Józefa> Kobylica> Dębowiec> Długota> Wieszczyna> (niebieskim szlakiem) Przełęcz pod Zamkową Górą> (żółtym szlakiem) Przełęcz pod Kopą (Przełęcz Mokra)> (za oznaczeniami organizatora) Hähnelovo rozcestí> (niebieskim szlakiem) Petrovice> (zielonym szlakiem) U obrázku> (niebieskim szlakiem) Solná hora> (żółtym szlakiem) Pramen Osoblahy> (zielonym szlakiem) Heřmanovice, hřeben> (żółtym szlakiem) Heřmanovice> Ostrý> (niebieskim szlakiem) Vrbno pod Pradědem> Malá Hvězda> (żółtym szlakiem) Karlova Studánka> Pod Ovčárnou> (niebieskim szlakiem) Barborka> (zielonym szlakiem) Praděd

Długość trasy: 60 km

Czas przejścia: 13 h 45 min. (limit liczony od 4:30- 15 h 30 min.)


Trasa do: Praděd | mapa-turystyczna.pl

...imprezę, która zmusza nas do nastawienia budzika w sobotę na godzinę 4:00. Kiedy zwlekamy się z łóżka, na dworze jest jeszcze całkiem ciemno, jeśli nie liczyć nocnej iluminacji kościoła św. Michała Archanioła. W parapet bębnią krople deszczu. Czyżby miały się spełnić najgorsze pogodowe scenariusze, przewidujące nieprzerwane, ulewne opady na cały weekend?

Kiedy idziemy przez park miejski w stronę Szkolnego Schroniska Młodzieżowego ,,Dąbrówka", gasną uliczne latarnie. Co nie znaczy że robi się o wiele jaśniej. Na szczęście deszcz na razie się opanował i nie musimy się jeszcze przyoblekać w peleryny. 

- Idziecie biegać czy co?!- woła w naszą stronę grupka wracająca z nocnych baletów. A my nie idziemy biegać. Ruszamy na 60- kilometrową trasę rajdu organizowanego przez PTTK w Prudniku. Cel: szczyt Pradziada (1491 m n.p.m.), najwyższego wzniesienia w paśmie Wysokiego Jesionika (cz. Hrubý Jeseník). W schronisku odbieramy pamiątkowe gadżety: chusty, przypinki oraz magnesy na lodówkę, a następnie wpisujemy na liście deklarowany czas wyruszenia na trasę. Rajd Prudnik- Pradziad nie ma bowiem wspólnego startu- można wyjść w dowolnej chwili pomiędzy 4:30 a 5:30 rano. Ważne, by do 20:00 dotrzeć do celu, gdzie odbędzie się uroczyste zakończenie wyrypy.

W Prudniku przy dworcu kolejowym znajduje się czerwona kropka oznaczająca jeden z końców Głównego Szlaku Sudeckiego. I to właśnie ten szlak prowadzi nas w stronę XIX- wiecznego klasztoru św. Józefa, podniesionego do rangi sanktuarium. W latach 1954-55 internowany był tutaj prymas Wyszyński. Ścieżka wiedzie wzdłuż stacji drogi krzyżowej, następnie skrajem pola oraz przez las na szczyt Kobylicy (395 m n.p.m.), zwieńczony pomnikiem niemieckiego poety romantycznego, Josepha von Eichendorffa.


pomnik Eichendorffa na Kobylicy

Schodzimy do wsi Dębowiec, a następnie znów się wspinamy, na Długotę (457 m n.p.m.), gdzie nasz wzrok przyciąga specjalny daszek chroniący pień wiekowego dębu. Oprócz tej instalacji znajduje się tutaj również nowiutka wiata turystyczna.


dąb Józef na Długocie

W Wieszczynie rozstajemy się z Głównym Szlakiem Sudeckim, kierując się za niebieskimi znakami w stronę granicy polsko- czeskiej, co potwierdzają nasze telefony, sygnalizujące połączenie z zagraniczną siecią komórkową. Przechodzimy przez las Rosenau. Las? A może- jak chce legenda- pogrzebane głęboko pod ziemią miasto?

Na przełęczy pod Zamkową Górą wybieramy szlak żółty, który doprowadza nas do Placu Habla, honorującego tablicą umieszczoną na miejscu dawnego kamienia pamiątkowego przedsiębiorcę urodzonego w Prudniku w II poł. XIX w., zasłużonego dla rozwoju miejscowej turystyki.

Docieramy do Przełęczy Mokrej, zwanej też Przełęczą pod Kopą. Pod Kopą Biskupią (890 m n.p.m.), czyli szczytem uznawanym za najwyższe wzniesienie polskiej części Gór Opawskich. Na Biskupią Kopę jednak nie wchodzimy. Zamiast tego kierujemy się na krótki odcinek nie prowadzący żadnym znakowanym szlakiem turystycznym (jedyny taki na całej trasie rajdu), w stronę Hähnelovo rozcestí. Wspomagają nas strzałki przygotowane przez organizatorów.

Od teraz wędrujemy po Czechach. Niebieskim szlakiem schodzimy do Petrovic. Minąwszy kościółek św. Rocha, dostrzegamy stojący na skrzyżowaniu dróg przechodzących przez wieś stoliczek obstawiony flagami oraz kręcącą się wokół niego grupkę osób. 


zejście do Petrovic

Wygląda to zupełnie jak punkt żywieniowy, ale przecież takich organizator rajdu nie zapewniał? Kiedy na nasz widok grupa ożywia się, a w dodatku zaczyna robić nam zdjęcia, jesteśmy już pewni, że to jednak punkt- niespodzianka. Kawa, herbata, soki, wafle? Jesteśmy w takim szoku, że sami nie wiemy co wybrać. Oprócz słodkości załoga punktu podaje nam jednak również łyżkę dziegciu- podobno jesteśmy na końcu stawki i zaleca nam się lekko podkręcić tempo. W głowie przeprowadzamy szybkie obliczenia. Niecałą 1/3 trasy pokonaliśmy w cztery godziny czyli... wychodzi na to, że powinniśmy spokojnie zmieścić się w limicie. Chyba że o czymś nie wiemy... Na wszelki wypadek postanawiamy skończyć z beztroskim czytaniem wszystkich przydrożnych tablic i spróbować dogonić uczestników, którzy wyruszyli z Prudnika wcześniej niż my.

Plan udaje się zrealizować jeszcze przed kolejną miejscowością. Na leśnych drogach, na których- gdyby nie wiszące nad nami chmurzyska- byłyby pewnie całkiem niezłe widoki, wyprzedzamy kilkanaście osób. Po zejściu do Heřmanovic rozpoczynamy podejście na Jedlová sedlo i Ostry. 


wrzosy na zejściu do Heřmanovic


łąki w pobliżu Heřmanovic

Po drodze mamy nie tylko malownicze skałki (Sokolí skály, do których prowadzi tak zarośnięta ścieżka, że gdyby nie track w zegarku, to na pewno byśmy się tutaj zgubili), ale i schrony z okresu międzywojennego- tzw. rzopiki (od Ředitelství opevňovacích prací- odpowiedzialnej za ich powstanie Dyrekcji Robót Fortyfikacyjnych).


lekki schron w lesie na stoku Ostrego

Nie zatrzymujemy się przy kuszących fioletem krzaczkach jagód, ale mkniemy dalej w stronę Vrbna pod Pradědem. Tutaj postanawiamy zrobić użytek z koron brzęczących w naszych kieszeniach. Pod pierwszym sklepem spożywczym za przeprawą przez Opawę spotykamy sporo rajdowiczów, którzy wpadli na podobny pomysł... albo po prostu uznali za wygodne schodki znajdujące się przed wejściem. Wybieramy kofolę oraz wyglądający na orzeźwiający sok opisany hasłem tropické ovoce, który niestety już po odejściu od kasy okazuje się nie sokiem, a koncentratem...

Minęliśmy czterdziesty kilometr, dokonujemy więc ponownych kalkulacji. Dwie trzecie trasy w niecałe dziewięć godzin... a więc powinniśmy zdążyć, ale limit czasowy rzeczywiście nie dopuszcza zbytniego ociągania. Raźnym krokiem kierujemy się w stronę podejścia na Małą Gwiazdę oraz Owczy Wierch (966 m n.p.m.).


naparstnica w okolicach Owczego Wierchu

Z lasu wychodzimy wprost na zabudowania urokliwej Karlovej Studánki- niewielkiej miejscowości uzdrowiskowej. Korzystamy z tego, że w drewnianym pawilonie można nabrać bezpłatnie wody mineralnej. Posmak ma lekko żelazisty, ale jest zimna i orzeźwiająca... a może nawet uda się w niej rozcieńczyć nieszczęsne tropické ovoce?

W Karlovej Studánce rozpoczyna się najbardziej malowniczy fragment rajdu- wędrówka doliną Białej Opawy. Przed nami drewniane mostki, schodki, skałki, korzenie i wodospady. Kije chowamy do plecaka, w niektórych miejscach przydadzą się bowiem wszystkie cztery kończyny. 


mostki, schodki...


...korzenie i wodospady.

I wszystko byłoby doskonałe, gdyby na pięć kilometrów przed metą nie dopadło nas w końcu przeznaczenie. Każdy poprzedni deszcz, który napotykaliśmy na trasie, można w tym momencie śmiało nazwać mżawką. Mniej więcej w miejscu, gdzie żółty szlak łączy się z niebieskim, zaczyna lać. Lać tak, że ścieżką zaczyna momentalnie płynąć potok. Lać tak, że nawet peleryny nie są w stanie zabezpieczyć nas przed całkowitym przemoczeniem.

Wychodzimy na asfaltówkę prowadzącą od Barborki na szczyt Pradziada, a tam... ulewa staje się jeszcze dotkliwsza. Jesteśmy teraz bowiem na całkowicie odsłoniętym terenie, gdzie żadne drzewo nie chroni nas ani przed deszczem, ani przed podmuchami lodowatego wiatru. Jak zombie krok za krokiem podążamy w górę. Przed nami widać tylko białe mleko. Nie dowierzamy, że na szczycie może znajdować się blisko 150- metrowa wieża telewizyjna. Hotel z restauracją, w którym możemy się w końcu schronić i ogrzać dostrzegamy dopiero, gdy prawie uderzamy nosem w krawędź budynku. Nie mamy ochoty pozostawać na zewnątrz ani sekundy dłużej. Nawet po to, aby zrobić sobie zdjęcie pamiątkowe z figurą Pradziada stojącą przed wejściem. Dobrze, że sfotografowaliśmy podobną w Karlovej Studánce...

Po wejściu do budynku poprawia nam się humor. Jest ciepło, można zamówić piwo i boloňské špagety, oraz przebrać się w suche rzeczy (na szczęście drybagi w plecaku wytrzymały). W dodatku dociera do nas, że ukończyliśmy rajd Prudnik- Pradziad, co po dwudziestej potwierdzi oficjalny certyfikat. Potem zejdziemy do Ovčárni, skąd autobusy odwiozą wszystkich uczestników do Prudnika. Albo Głuchołazów...

***

No właśnie, przed powrotem do domu zamierzaliśmy pozwiedzać jeszcze Głuchołazy. Niestety, przez całą noc z soboty na niedzielę leje. Leje też w niedzielę od rana. Moknie stojąca na rynku różowa lama, mokną wierni zmierzający do barokowego kościoła św. Wawrzyńca. Deszcz zniechęca do spacerów po parku zdrojowym i do wejścia na szczyt Wieży Bramy Górnej



mural przedstawiający główne atrakcje Głuchołazów


lama na rynku w Głuchołazach


Głuchołazy- kościół św. Wawrzyńca


Głuchołazy- Wieża Bramy Górnej


Wybieramy wcześniejszy autobus do Wrocławia, który pozwoli nam zdążyć na wcześniejszy pociąg do Poznania... Ten opóźni się zaś o pół godziny z powodu defektu lokomotywy. A potem jeszcze bardziej ze względu na wjazd na zły tor na stacji Wrocław Mikołajów...



Komentarze