Szwedzkie Góry
Szwedzkie Góry na zakończeniu ozu bukowsko- mosińskiego |
W pierwszą sobotę lipca wybraliśmy się zobaczyć Szwedzkie Góry. Do Skandynawii? Nie, do Mosiny pod Poznaniem. Przy okazji zapolowaliśmy na kesze oraz odświeżyliśmy sobie znaną i lubianą trasę wokół Jeziora Góreckiego.
Trasa: Puszczykówko, dworzec PKP> (żółtym szlakiem) skrzyżowanie ulicy Dworcowej z Szosą Poznańską> (zielonym szlakiem spacerowym) Jeziory, skrzyżowanie> Głaz Leśników> (czerwonym szlakiem) Jeziory> Jezioro Góreckie> punkt widokowy na Wyspę Zamkową> rozejście szlaków> (niebieskim szlakiem spacerowym) Leśniczówka Górka> Jezioro Kociołek> głaz Adama Wodziczki> (ścieżką dydaktyczną) Szwedzkie Góry> głaz Adama Wodziczki> Studnia Napoleona> Pożegowo> (niebieskim szlakiem) Mosina, rynek> Elegant z Mosiny> Mosina, dworzec PKP
Długość trasy: 19 km
Czas przejścia (łącznie z poszukiwaniem keszy): 4 h 30 min.
Trasa z: Puszczykówko, stacja kolejowa | mapa-turystyczna.pl
Ze stacji kolejowej w Puszczykówku kierujemy się w stronę granic Wielkopolskiego Parku Narodowego. Wzdłuż szosy prowadzącej do Jezior, mieszczących siedzibę dyrekcji WPN, biegnie ścieżka. Na mapie turystycznej oznaczono ją jako zielony szlak spacerowy, a w terenie bardziej jako ścieżkę rowerową. Spotykamy więc po drodze więcej rowerzystów (5) niż pieszych (0). Wybraliśmy właśnie tę ścieżkę, a nie szlak czerwony lub żółty, ponieważ chcieliśmy przy okazji zgarnąć pewnego kesza, ukrytego w pobliżu kapliczki wyrzeźbionej w robinii akacjowej. Skrzynkę rzeczywiście udaje się odnaleźć, a przy okazji dowiadujemy się, że autorem znajdującej się tu od lat 80. płaskorzeźby nawiązującej do wizerunku podlaskiej Matki Boskiej Leśniańskiej jest mosinianin, Jarosław Kubiak.
kapliczka w robinii akacjowej |
Odbijamy teraz ku głazowi narzutowemu przetransportowanemu w 1966 r. z okolic Osowej Góry na aktualną pozycję przy Greiserówce, czyli łączącej Komorniki z Jeziorami betonowej drodze z okresu II wojny światowej. Relokacja odbyła się za zgodą konserwatora przyrody i wiązała się z umieszczeniem na głazie napisu mającego za zadanie uhonorowanie polskich leśników w tysiącletnią rocznicę powstania państwa polskiego. Jak to w tamtych czasach, wszystko odbyło się w czynie społecznym. Przy Głazie Leśników ma się ponoć ukrywać kolejny kesz... ale chyba go nie ma. Albo my szukamy nieudolnie. Na pocieszenie znajdujemy maliny... których oczywiście w parku narodowym zbierać nie można.
Mkniemy ku Jeziorom, a właściwie ku Jezioru. Dokładnie Jezioru Góreckiemu, gdzie bobry pracują intensywnie, a trzciniaki wyśpiewują głośno swoje ptasie zwrotki.
ślady działalności bobrów nad Jeziorem Góreckim |
Tutaj także próbujemy uprawiać geocaching, starając się nie wzbudzić podejrzeń dużej grupy ławkowiczów nadjeziornych. Efekty są znów dość mizerne- zamiast kesza wpada nam w ręce jedynie zapomniana lotka do badmintona. Udając, że właśnie tego szukaliśmy, ruszamy w dalszą drogę ścieżką okrążająca jezioro. Mijamy kolejny głaz, tym razem upamiętniający postać Franciszka Jaśkowiaka, autora przewodników, m.in. po WPN.
Docieramy do punktu widokowego na wyspę z ruinami romantycznego zameczku Potockich. Dziś posiadłości nie strzegą kormorany, a jedynie gruba otulina letniej zieleni, odbijająca się w równie zielonej tafli jeziora.
ruiny na Wyspie Zamkowej na Jeziorze Góreckim |
Wspinamy się na małą górkę, podążając ku leśniczówce w Górce. Tutaj kryje się kolejna skrzynka... taka przez duże ,,S". Chodzi o zarastające Jezioro Skrzynka.
Następne na naszej trasie jest Jezioro Kociołek, zgodnie ze swoim mianem okrągłe i głębokie. Co ciekawe, jeszcze około pięćdziesiąt lat temu ono również nazywane było Skrzynką, prawdopodobnie dlatego, że słowo ,,skrzynka" oznaczało niegdyś rezerwuar wody pitnej. Wg legendy na dnie Skrzynki- Kociołka spoczywają klejnoty i cenna zastawa stołowa. Jak się tam znalazły? Miały zatonąć wraz z saniami, którymi po kruchym lodzie uciekała w XVI w. przed Szwedami młoda polska szlachcianka, Bronisława Pożegowska.
Jezioro Kociołek |
Teraz podążamy już ku gwoździowi programu, czyli wytyczonej w 2019 r. ścieżce spacerowej wiodącej ku Szwedzkim Górom. Kierunkowskaz z czerwonym trójkątem odnajdujemy przy jeszcze jednym głazie, tym razem poświęconym profesorowi Adamowi Wodziczce, inicjatorowi utworzenia WPN. Plansza umieszczona przy trasie informuje nas, że poruszamy się po ozie, czyli długim wale uformowanym z piasku oraz żwiru naniesionego przez rzeki płynące w tunelach i szczelinach lądolodu. Oz to nie byle jaki, bo najdłuższy w Polsce. Ciągnie się przez 37 km i nosi miano bukowsko-mosińskiego. Po krótkim spacerze docieramy do drewnianej platformy i...
No cóż, widok nie jest zbyt spektakularny. Drzewa przesłaniają nie tylko znajdujące się gdzieś w dole Jezioro Budzyńskie, ale nawet tablicę jezioro opisujące. Doskonale widać tytułowe Szwedzkie Góry, ale szczerze mówiąc, widać je tak samo kiedy się stoi nie na platformie, a obok niej. Właściwie to nawet nie góry, a pięć pagórków porośniętych trawą albo- mówiąc bardziej fachowo- murawami napiaskowymi z roślinnością stepową. Szwedzkie Góry kończące oz bukowsko-mosiński nie są jednak w stu procentach dziełem natury. Legenda mówi o stacjonujących tutaj w czasie potopu szwedzkiego wojskach (stąd nazwa pagórków), pozostawiających za sobą skarby, w których poszukiwaniu teren przekopywała miejscowa ludność. Prawdopodobnie oz został jednak przekopany dużo wcześniej, o czym świadczą znalezione w tym miejscu przez archeologów narzędzia z okresu kamienia łupanego.
Przymykając oko na niewidokowość drewnianej platformy, doceniamy przekazane nam ciekawostki geologiczno- krajobrazowe. Zawracamy do Głazu Wodziczki, po czym kierujemy się ku studni napoleońskiej.
studnia napoleońska |
Kiedyś ukrywał się tutaj kesz, ale sądząc po datach ostatnich wpisów w dzienniku, nie ma zbyt wielkich szans na to, że jest tam jeszcze. Rzeczywiście, nie znajdujemy ani skrzynki, ani żadnego listu miłosnego (na takie też podobno można tutaj natrafić). Zaglądamy do studni: nie pachnie z niej szampanem. Na szczęście nikt też z niej nie wyskakuje (patrz: Czarodziejski Cieszyn).
Powoli zbliżamy się do Mosiny, gdzie na pocieszenie zaliczamy kesza ukrytego przy pomniku Tadeusza Kościuszki. Summa summarum znaleźliśmy mniej skrzynek niż planowaliśmy, a Szwedzkie Góry nie zaparły nam tchu- ale prawie dwudziestokilometrowa, niedomknięta pętla po Wielkopolskim Parku Narodowym dostarczyła nam za to sporo wiedzy- geologicznej, historycznej oraz tej najciekawszej- legendarnej...
Komentarze
Prześlij komentarz