Kuropatwa na 8a (KDB on tour).
Podobno miejsce pod budowę Strzelina wskazała strzała wypuszczona z łuku przez księżną Beatrycze, żonę Bolka I Surowego. Księżna stała z łukiem na wzgórzu, na którym wznosi się dzisiaj hotel z lat 90. XX w. otoczony o wiek starszym założeniem parkowym. Przy jednej z alejek ustawiono niedawno niepozorną figurkę żeliwną wyniesioną w górę na bloczku miejscowego granitu. Rzeźba przedstawia Beatrycze, a umieszczona obok tabliczka z kodem QR odsyła do pliku dźwiękowego z legendą o założeniu miasta. Cała instalacja jest częścią nowego szlaku historycznego, na który składa się osiem wykonanych w jednakowym stylu pomniczków, rozstawionych w różnych częściach Strzelina.
pomnik księżnej Beatrycze |
Odnaleźliśmy jeszcze Jana Nepomucena, świętego szczególnie popularnego na terenach dzisiejszego Dolnego Śląska. Przedstawienie praskiego duchownego odbiega jednak nieco od kanonu- postać nie jest pochylona ku dzierżonemu w rękach krucyfiksowi, a nad jej głową brak charakterystycznej aureoli z pięcioma gwiazdami. Fotografujemy tego nowoczesnego nepomuka, wiedząc że narażamy się na zarażenie wirusem nepomuckim. Więcej można przeczytać o nim na stronie internetowej katalogującej wszelkie przedstawienia Jana Nepomucena odnalezione na terenie Polski (i poza nim).
pomnik Jana Nepomucena |
Nasz przyjazd do Strzelina oznaczać może oczywiście tylko jedno- początek nowego sezonu rogainingowego! Tym razem baza zawodów znajduje się w szkole podstawowej w Kuropatniku. W sobotę rano podążamy zatem nieobcym nam czerwonym szlakiem przez Szańcową w kierunku leśniczówki w Gościęcicach, a stamtąd za żółtymi znakami kierujemy się na zachód. Po sześcioipółkilometrowej rozgrzewce jesteśmy gotowi do analizy mapy.
Kusi nas trochę zapuszczenie się na nieznane tereny wokół Jegłowej, Karszówka i Żeleźnika, ale rozum podpowiada, że o wiele bardziej będzie się opłacało zdobywać gęściej rozmieszczone punkty leśne. W lesie z kolei przynajmniej raz zawsze udaje nam się zgubić... chociaż nie powinno być trudno, gdyby zacząć od czwórek i piątki rozstawionych wzdłuż przebiegu czerwonego szlaku na Gromnik. Powstaje plan- idziemy najpierw na 4e, potem 4f, 5b, 4g, 8c, 6d, 5g... jeśli będzie czas to jeszcze 5e. Następnie dwójki, piątka ,,a", a na deser zobaczymy ile uda się dozbierać czwórek w pobliżu bazy.
plany a rzeczywistość- schemat przebytej przez nas trasy |
Przed startem pozbywamy się kolejnych warstw odzieży, słońce funduje nam bowiem prawdziwe powitanie wiosny. Tuż przed 10:00 na bramie szkoły zawisa perforator punktu startowego. Połowa z nas próbuje skorzystać z niego nieco za szybko, ale dostaje po łapach. Wreszcie zaczyna się odliczanie i ruszamy. Część zespołów kieruje się na północ, my- wraz z większą grupą- skręcamy w ulicę Spacerową. Na jej łuku odnajdujemy ścieżkę, w okolicy której powinien przebiegać- zgodnie z oznaczeniem na mapie- rurociąg...? Spoglądamy w górę, odgadując że budowniczemu trasy chodziło o linię energetyczną. Pod nią odnajdujemy bez problemu iglaka z punktem ,,4e".
Napędzeni pierwszym sukcesem, pędzimy w okolice leśniczówki, poszukiwać niecki z kolejnym punktem. W niej- oprócz biało- pomarańczowego oznaczenia oraz perforatora- ukrywa się przyczajony zespół fotograficzny...
Stawka zaczyna się pomału rozciągać. W pobliżu tablicy upamiętniającej święto lasu zdobywamy ,,5b", po czym odprężamy się, wiedząc że przynajmniej do wiaty przy Dębach Krzyżowych możemy nie myśleć. Później zaczyna się mozolne odliczanie poprzecznych ścieżek... które zawsze musi się zakończyć jakimś błędem. Na szczęście po poruszeniu w kilku napotkanych zespołach odgadujemy, że to już teraz trzeba się skupić na szukaniu ,,4g".
Idziemy spokojnie dalej aż do dużego rozwidlenia za Cygańskim Krzyżem. Ósemkę ,,c" postanawiamy zaatakować od południa. Przez chwilę zastanawiamy się czy strumień zaznaczony na mapie mógł w ostatnim czasie wyschnąć, ale po głębszej analizie dochodzimy do wniosku, że nie. Wygrzebujemy się z zasypanego liśćmi wąwozu, na azymut podążając ku właściwemu zagłębieniu w terenie. Idąc wzdłuż strumienia, odnajdujemy punkt kontrolny oraz kwitnący niewinnym fioletem trujący wawrzynek wilczełyko.
wawrzynek wilczełyko |
Śledząc dalej przebieg cieku wodnego, docieramy do ścieżki. Odgadując, że znajdujemy się za rozwidleniem, zawracamy ku niemu na północ. Jest rozwidlenie, wszystko się zgadza, idziemy więc do ,,6d". Ale gdy tylko zaczynamy odliczać ścieżki za gwiaździstym skrzyżowaniem dróg, nasza orientacja zaczyna się sypać. Nie ma strumienia, który powinien przeciąć nam drogę, rozgałęzienia wyglądają inaczej niż na mapie. Kompas niby pokazuje, że idziemy na wschód, a jednak idziemy na południe... Pojawia się jakiś szlak, niebieski czy zielony, pewnie na Gromnik... Zza krzaków przyglądają się nam zaciekawione sarny. A więc nastąpił nieunikniony moment, w którym zgubiliśmy się w lesie... Postanawiamy wrócić do stuprocentowo pewnego rozwidlenia i zacząć namierzać ,,6d" jeszcze raz. Za drugim razem nie idzie jednak wcale lepiej. Po pół godzinie kręcenia się w kółko, decydujemy z żalem odpuścić punkt na wieży skalnej i skierować się ku Krzywinie. Lekko zestresowani stratą czasu oraz pewności, rezygnujemy również z ,,5e".
Na szczęście ,,5g" nie płata nam takich figli i bez problemu daje się namierzyć nad brzegiem leśnego stawku. Znów podbudowani, pędzimy po ściśnięte na małym obszarze dwójki.
Obskoczywszy wszystkie dołki z niskopunktowanymi lokacjami, wychodzimy z lasu na pola. Nadal jest ciepło, ale zdecydowanie wzmaga się wiatr.
Odnajdujemy zarośnięty kopczyk nad rowem, potem ,,gęstwinę" (pomimo mylącego tropy młodnika wyrastającego wbrew mapie na środku pola). Do ,,4c" można już mknąć na azymut przez ,,zasiane czy orne", bo barierki kładki, pod którą ma być ukryty, świecą bielą z daleka.
,,4c" pod kładką |
Patrząc na zegarek stwierdzamy, że bez problemu zgarniemy jeszcze dwie pozostałe czwórki, ale obawiamy się wyruszyć po ,,6b". Idziemy na zachód, wzdłuż obrośniętego suchą trzciną strumienia. Prawie na głowy wyskakuje nam stamtąd spłoszona sarna, a kawałek dalej jakiś kuropatnik. Lekkich dreszczy nabawiamy się też, kiedy pośród pól zaczyna się nieść sygnał syreny alarmowej pobliskiego OSP.
Na brzegu nieco zaśmieconego lasku odszukujemy ,,4b". Tuż za nim napotykamy ciągnik z przyczepą, z którego wołają do nas rolnicy: ,,Ile macie punktów?! Następny jest tam, do końca tą ścieżką i w lewo!". Niesieni tą niespodziewaną podpowiedzią, ruszamy ku ,,4a", umieszczonemu sadystycznie nie dość, że na wyjątkowo stromej górce, to jeszcze w samym środku plątaniny kolczastych pnączy.
Mamy dość spory zapas czasowy, ale nie aż tak spory, żeby móc pokusić się o jeszcze jakąś zdobycz punktową. Czterdzieści minut przed końcem zawodów meldujemy się w szkolnej stołówce w Kuropatniku, aby przy stoliku nakrytym radośnie kolorową ceratą spożyć tradycyjny strzeliński bigos.
Oczekując na oficjalne ogłoszenie wyników, żałujemy trochę szóstki ,,d" i piątki ,,e", które były w naszym zasięgu. Żałujemy też, że nie udaliśmy się po ,,8a" sprawdzić, czy punktu kontrolnego rzeczywiście pilnuje dumna kuropatwa... Ale następna okazja na poprawienie wyniku już w czerwcu :)
Bardzo fajna relacja, szliśmy prawie tak samo jak Wy, z tym, że zaczęliśmy od 4b, 4a, 4f i dalej na południe. Kurz już opadł, więc zapraszam na Tropka, 29 maja w Kaliszu, limit czasu 3,5 h. mały teren, sporo nawigacji, 20 PK, w tym 2 z wyznaczaniem azymutu. Szczegóły i zapisy: tropek.pl
OdpowiedzUsuńDo zobaczenia!
Pozdrawiam
Paweł
Szliście prawie tak samo jak my, tylko nie zgubiliście 6d i 5e 😁 Zaznaczamy 29.05 w kalendarzu 🙂
UsuńI jeszcze nie zrobiliśmy 4e, obawiałem się (niesłusznie) o kondycję synów.
OdpowiedzUsuńDo zobaczenia zatem!
Pozdrawiam