Na grani 1/4. Biegacze na grani.
Trasa: Kiry > (zielonym szlakiem przez Dolinę Kościeliską) schronisko PTTK na Hali Ornak> (zielonym szlakiem przez Dolinę Tomanową) Chuda Przełączka > (zielonym i czerwony szlakiem) Ciemniak > (czerwonym szlakiem) Krzesanica > Małołączniak > Kopa Kondracka> (żółtym szlakiem) Przełęcz Kondracka > Dolina Małej Łąki > Gronik
Długość trasy: 21,6 km
Czas przejścia: 7 godzin
Kiedy wjeżdżamy do Zakopanego porannym autobusem z Krakowa, na horyzoncie mimo chmur rysuje się piękna panorama Tatr, z wyraźnie odznaczającymi się w żlebach plamami bieli. W pierwszych rzędach siedzeń poruszenie. ,,Cooo? Śnieeeeg...? O tej porze roku...?!". Na Chramcówkach, przesiadając się na busa w kierunku Doliny Kościeliskiej, momentalnie odczuwamy różnicę temperatur pomiędzy Kotliną Zakopiańską a Wielkopolską. Ale przynajmniej nie pada.
Kilkanaście minut po ósmej meldujemy się z plecakami w Kirach. Teraz już pada. Mocno. Zakładamy zatem peleryny i tak zabezpieczeni ruszamy zielonym szlakiem w stronę Hali Ornak. Docieramy tam po godzinie marszu, a dzięki opadowi zastajemy rzadki widok: puste ławki przed schroniskiem. Ponieważ jednak niebo zaczyna się przecierać, decydujemy ruszyć w górę Doliną Tomanową.
Na całej długości szlaku od Hali Ornak do Chudej Przełączki mijamy łącznie pięć osób. Nie tak źle jak na długi weekend czerwcowy... Przed dotarciem do Czerwonych Wierchów (gdzie ruch robi się większy), wędrujemy jedynie w towarzystwie zagrożonych wyginięciem chrząszczy, biegaczy. Po charakterystycznym ubarwieniu rozpoznajemy połyskującego metalicznie Carabus fabricii oraz prezentującego się w klasycznej czerni, ale z fikuśną tęczową obwódką Carabus zawadzki.
Oprócz fauny podziwiamy również bujną, pojoną częstymi deszczami florę. Kwitnie sasanka alpejska, pełnik alpejski, fiołek alpejski, a z tych ,,niealpejskich" zawilec narcyzowy oraz lepnica bezłodygowa.
Na zielonym szlaku napotykamy również pozostałości zimy. Ścieżka prowadzi nas przez płat zleżałego śniegu, cieszymy się więc, że mamy dobre buty, które chronią nas przed zjazdem do Doliny Kościeliskiej.
Im wyżej wchodzimy, tym więcej odkrywa się przed nami widoków. Przez grań przewalają się chmury, które tylko dodają pejzażom malowniczości.
Mijamy las kopczyków skalnych na Krzesanicy, przechodzimy przez szczyt Małołączniaka. Z Kopy Kondrackiej schodzimy na Kondracką Przełęcz, gdzie dumamy chwilę nad możliwością wejścia na Giewont. Nadchodzi jednak niewinna biała chmura, skutecznie zasłaniająca widoczny przed chwilą krzyż na szczycie.
Przekładamy atak szczytowy na inną okazję, po czym rozpoczynamy zejście ku Dolinie Małej Łąki. Wtedy zaczyna padać. Właściwie ,,padanie" nie jest nawet adekwatnym określeniem. Po prostu leje. Leje tak, że każdy kamień zamienia się w małą ślizgawkę, a szlak miejscami trudno odróżnić od koryta potoku. Ludzie nadchodzący z naprzeciwka pytają nas z drobnym wahaniem w głosie ,,czy warto iść do góry"...
Komentarze
Prześlij komentarz