A gdyby tak... 5/6. Bieszczady odnalezione.
cerkwisko w Jaworcu |
Trasa: Wetlina > (żółtym szlakiem) Przełęcz Orłowicza > (czarnym szlakiem) Krysowa > Bacówka PTTK Jaworzec > Falowa > Dołżyca > (bez znaków) Cisna > (czerwonym szlakiem) Bacówka PTTK pod Honem
Długość trasy: 26 km
Czas przejścia (nie licząc popasu w bacówce i zwiedzania wsi Jaworzec): 7 godzin 20 minut
W Wetlinie nie mieliśmy dostępu do Internetu (burza), dlatego trasę na kolejny dzień planowaliśmy, korzystając z klasycznych narzędzi: mapy i linijki. Z obliczeń wyszło nam, że powinniśmy utrzymać nasz racjonalny dzienny limit około osiemnastu kilometrów, sprzyjający nieśpiesznej kontemplacji Bieszczadów. Pomyliliśmy się jedynie o 10 km...
Rankiem nad wsią wiszą jeszcze chmury, ale nie pada. Kiedy wychodzimy na Przełęcz Orłowicza, wiatr odkurza połoniny, odsłaniając widoki. Co cieszy, po wczorajszym deszczu nie ma większych utrudnień na szlakach (jeśli nie licząc moczących nogi krzaczków jagód).
Z przełęczy schodzimy za czarnymi znakami ku Krysowej. Od razu widać, że to mniej uczęszczana trasa niż podejście na Tarnicę czy Połoninę Caryńską. Ścieżka wśród malin i traw jest wąska, a pomiędzy rozejściem szlaków a bacówką Jaworzec spotykamy raptem dwie osoby.
Po wejściu do schroniska pierwsze co uderza, to czystość. Aż głupio wchodzić do sali jadalnej w ubłoconych butach. Wchodzimy jednak i zamawiamy placki ziemniaczane z sosem koperkowym plus lemoniadę z czarnego bzu. Zapytani o cel naszej wędrówki, otrzymujemy żetony uprawniające do rabatu w bacówce pod Honem. Dostajemy również informacje z pierwszej ręki o planach wprowadzenia specjalnej, bacówkowej odznaki PTTK, a w przyszłości być może organizacji rajdu po bacówkach... Od razu zgłaszamy chęć udziału :)
Po wejściu do schroniska pierwsze co uderza, to czystość. Aż głupio wchodzić do sali jadalnej w ubłoconych butach. Wchodzimy jednak i zamawiamy placki ziemniaczane z sosem koperkowym plus lemoniadę z czarnego bzu. Zapytani o cel naszej wędrówki, otrzymujemy żetony uprawniające do rabatu w bacówce pod Honem. Dostajemy również informacje z pierwszej ręki o planach wprowadzenia specjalnej, bacówkowej odznaki PTTK, a w przyszłości być może organizacji rajdu po bacówkach... Od razu zgłaszamy chęć udziału :)
Bacówka nieprzypadkowo nosi nazwę ,,Jaworzec". Znajduje się w pobliżu dawnej wsi o tej nazwie, wysiedlonej i zniszczonej po II wojnie światowej. Nie sposób wędrować po Bieszczadach, nie pamiętając o trudnej historii tych terenów. Ślady Jaworca oraz dwóch sąsiednich wsi położonych wzdłuż rzeki Wetlina (Zawój i Łuh) pomaga odkryć ścieżka historyczna ,,Bieszczady Odnalezione", wytyczona w 2012 r. Idąc za dwujęzycznymi drogowskazami, dochodzimy do starego cmentarza. Następnie możemy zobaczyć oznaczone i opisane pozostałości gospodarskich piwnic, rekonstrukcję krzyża upamiętniającego zniesienie pańszczyzny, podmurówkę chaty bojkowskiej oraz cerkwisko.
Jaworzec- pozostałości wsi |
Jaworzec- rekonstrukcja krzyża pańszczyźnianego (na oryginalnym cokole) |
Jaworzec- cerkwisko |
Po opuszczeniu Jaworca, pogrążeni w zadumie, wędrujemy wzdłuż Wetliny w kierunku Kalnicy. Dalej szlak przeprowadza mostem na drugą stronę rzeki i zakręca o 180 stopni. Z drogi bitumicznej skręcamy w ścieżkę, którą na pewno od dawna nikt nie chodził... Uważając na kolce i pokrzywy, rozpoczynamy podejście na Falową.
W końcu las wypluwa nas na szosę w okolicach Dołżycy. Szlakiem czarnym można jeszcze kontynuować wędrówkę w kierunku Łopiennika, ale my zmierzamy już w stronę cywilizacji. Naszą uwagę przyciąga drewniana tablica zapraszająca do Hipisówki (oferującej muzykę, absynt, produkty ziołowe i chleb). W Cisnej wpadamy na chwilę do kultowej (równie kultowej jak Baza ludzi... z mgły) Siekierezady, jednak w lipcowe popołudnie pośród poroża, łańcuchów i struganych z drewna diabelskich głów panuje raczej rodzinna, obiadowa atmosfera.
Dzień kończymy sernikiem z brzoskwiniami w bacówce pod Honem. Jutro przed nami ostatni, trzydziestokilometrowy odcinek Głównym Szlakiem Beskidzkim do Komańczy.
Dzień kończymy sernikiem z brzoskwiniami w bacówce pod Honem. Jutro przed nami ostatni, trzydziestokilometrowy odcinek Głównym Szlakiem Beskidzkim do Komańczy.
Komentarze
Prześlij komentarz