Pieniny i Gorce 4/7 . Klasyka Pienin .
Trasa: Czerwony Klasztor, kładka > (niebieskim szlakiem) Czerwony Klasztor > (czerwonym szlakiem, Drogą Pienińską) Huta > (czerwonym szlakiem, Drogą Pienińską) Przeprawa pod Sokolicą > (niebieskim szlakiem) Sokolica > (niebieskim) Bańków Gronik > (niebieskim i żółtym szlakiem) Polana Wyrobek > (niebieskim szlakiem) Zamek Pieniny > (niebieskim) Trzy Korony > (niebieskim) Przełęcz Szopka > (nadal niebieskim) Przełęcz Trzy Kopce > (czerwonym szlakiem) Sromowce Wyżne
Długość trasy: 25,4 km
Czas przejścia: 6 godzin 35 minut
Na dobry początek dnia spożywamy solidne raňajky, składające się z regionalnych serów, spiskich kiełbasek, białej papryki, pomidorów, ogórków, jajek na twardo i jeszcze makovníka na deser. Przyjęcie dużej ilości kalorii jest wskazane, bo choć dzisiejsza trasa ma być znacznie krótsza od wczorajszej, to jednak do pokonania będą znacznie większe przewyższenia.
Zaczynamy od ponad dziewięciokilometrowego spaceru wiodącą wzdłuż prawego brzegu Dunajca Drogą Pienińską. Trasa łącząca Czerwony Klasztor ze Szczawnicą, której budowę zainicjowano jeszcze w XIX w., oferuje widoki na przełom rzeki tworzącej liczne zakola pomiędzy opadającymi ku niej skalnymi ścianami wysokości kilkuset metrów. Po drodze obserwujemy też ochotników, którzy wybrali alternatywne sposoby na pokonanie tego odcinka: łodzią flisacką lub kajakiem.
Drogą Pienińską docieramy do znanej nam już przeprawy pod Sokolicą. Po drugiej stronie rzeki dostrzegamy łódkę i siedzącego na ławce flisaka w dżinsach oraz góralskim kapeluszu zdobionym muszelkami. Czekamy aż na nas spojrzy, ale coś nie chce spojrzeć, więc dajemy znaki dźwiękowe: "halo, halo, hop, hop, przeprawi nas pan?". Flisak podnosi głowę, po czym odkrzykuje, że czeka aż przyjdzie ktoś jeszcze. Siadamy grzecznie przy przystani i razem z nim, choć po przeciwnej stronie Dunajca, czekamy aż przyjdzie ktoś jeszcze. Po chwili zbiera się kilkuosobowa grupa, a łódź sterowana przez flisaka dobija do naszego brzegu. "Co się wom tak śpieszy?" - słyszymy na powitanie. Wyjaśniamy, że jesteśmy niecierpliwi z natury, a potem wspominamy naszą kwietniową przeprawę.
Znalazłszy się na drugim brzegu, idziemy skontrolować co słychać na Sokolicy. Czy sosny reliktowe dobrze rosną? Ponieważ nie ma środka zimy, za wejście na szczyt płacimy po 5 zł (na pocieszenie dodam, że bilet ważny jest również na Trzech Koronach).
Znalazłszy się na drugim brzegu, idziemy skontrolować co słychać na Sokolicy. Czy sosny reliktowe dobrze rosną? Ponieważ nie ma środka zimy, za wejście na szczyt płacimy po 5 zł (na pocieszenie dodam, że bilet ważny jest również na Trzech Koronach).
Sprawdziwszy, że wszystko jest na swoim miejscu, schodzimy do Przełęczy Sosnów. Dalej podążamy tzw. Sokolą Percią (czyli szlakiem z eksponowanymi fragmentami zabezpieczonymi poręczami) na Czertezik i Czerteż. Widoki stąd niegorsze niż na Sokolicy (a za darmo).
Na Polanie Wyrobek obieramy kierunek na zamek Pieniny, rozpoczynając podejście na Trzy Korony. Oczywiście, nie jesteśmy jedynymi osobami na szlaku. Tutaj, tak jak na Wysoką, chce wejść każdy. Nieważne czy z plecakiem, czy z torebką na ramieniu. Nieważne czy w butach trekkingowych, w tenisówkach czy w balerinach... A przecież Józef Nyka w przewodniku po Pieninach pisze: ,,Letnią turystykę (...) można wprawdzie uprawiać w zwykłym stroju, jednakże odpowiedni ubiór polepsza samopoczucie i może ustrzec od niejednej niespodzianki. Buty powinny mieć karbowaną podeszwę (...) Zamiast ręcznych toreb lub siatek warto zabrać niewielki plecak."
Ruiny średniowiecznego refugium nie są niestety aktualnie udostępnione do zwiedzania ze względu na zawalenie stropu. Mijamy informującą o tym tablicę i wspinamy się dalej ku Polanie Kosarzyska. Stamtąd już niedaleko na Okrąglicę, najwyższą z pięciu turni tworzących szczyt Trzech Koron. Na Okrąglicy znajduje się platforma widokowa ubezpieczona barierkami. Dojście do platformy, również widokowe oraz ograniczone poręczami, rozdziela ruch wstępujący od zstępującego. Ponieważ wszyscy chcą zrobić sobie na galerii widokowej selfie, na podejściu tworzy się mały korek. Gdyby więc kogoś po drodze zdenerwowały okrzyki "o patrzcie, tam w dole, czapka...!" albo uwagi typu "jak stąd spadniesz, nie będzie co zbierać", to jest jeszcze czas, żeby się zastanowić czy nie ma się lęku wysokości i w razie udzielenia odpowiedzi twierdzącej, prześlizgnąć się na część dla schodzących...
Ruiny średniowiecznego refugium nie są niestety aktualnie udostępnione do zwiedzania ze względu na zawalenie stropu. Mijamy informującą o tym tablicę i wspinamy się dalej ku Polanie Kosarzyska. Stamtąd już niedaleko na Okrąglicę, najwyższą z pięciu turni tworzących szczyt Trzech Koron. Na Okrąglicy znajduje się platforma widokowa ubezpieczona barierkami. Dojście do platformy, również widokowe oraz ograniczone poręczami, rozdziela ruch wstępujący od zstępującego. Ponieważ wszyscy chcą zrobić sobie na galerii widokowej selfie, na podejściu tworzy się mały korek. Gdyby więc kogoś po drodze zdenerwowały okrzyki "o patrzcie, tam w dole, czapka...!" albo uwagi typu "jak stąd spadniesz, nie będzie co zbierać", to jest jeszcze czas, żeby się zastanowić czy nie ma się lęku wysokości i w razie udzielenia odpowiedzi twierdzącej, prześlizgnąć się na część dla schodzących...
Z najwyższego szczytu Pienin Właściwych schodzimy do Przełęczy Szopka, a stamtąd udajemy się na Przełęcz Trzy Kopce. Szlak wygląda zupełnie inaczej niż na Wielkanoc... Na Trzech Kopcach wybieramy zejście do Sromowców Wyżnych-Kątów, gdzie zlokalizowana jest przystań początkowa spływu Dunajcem. Teraz przed nami jeszcze nudne, męczące trzy kilometry ubijania nogami asfaltu... Nasz obóz czwarty zakładamy na Polanie Sosny, w pobliżu Elektrowni Wodnej nad Jeziorem Sromowskim.
Zawędrowaliśmy dziś do granic Polskiego Spisza, regionu o unikalnej kulturze góralskiej podlegającej przez stulecia wpływom słowackim i węgierskim. Na kolację jemy zupę rybną Halászlé w XVIII-wiecznym modrzewiowym dworze przeniesionym w 1999 r. z Grywałdu.
Zawędrowaliśmy dziś do granic Polskiego Spisza, regionu o unikalnej kulturze góralskiej podlegającej przez stulecia wpływom słowackim i węgierskim. Na kolację jemy zupę rybną Halászlé w XVIII-wiecznym modrzewiowym dworze przeniesionym w 1999 r. z Grywałdu.
Komentarze
Prześlij komentarz