Ze Zwardonia do Nowego Targu 2/7. Uwaga na Oszusta!
Trasa: Bacówka PTTK na Rycerzowej > Wielka Rycerzowa > Przełęcz Przysłop (przecięcie z Beskidzką Zieloną Ścieżką) > Pański Kopiec (Pański Kamień) > Oszus(t) > Przełęcz Glinka > Krawców Wierch > Bacówka PTTK na Krawcowym Wierchu > Krawców Wierch > Przełęcz Bory Orawskie (Mútňanske sedlo) > Trzy Kopce > Hala Rysianka > schr. PTTK na Hali Lipowskiej
Oznakowanie trasy: od Wielkiej Rycerzowej do Trzech Kopców znaki niebieskie, od Trzech Kopców do Hali Rysianka znaki czerwone, od hali Rysianka do schr. na Hali Lipowskiej znaki żółte, zielone i niebieskie; zejście do Bacówki na Krawcowym Wierchu- znaki żółte
Jakość oznakowania: znaki niebieskie rozmieszczone miejscami dosyć rzadko, ale ponieważ szlak od Wielkiej Rycerzowej do Trzech Kopców prowadzi cały czas wzdłuż granicy polsko - słowackiej, można z łatwością orientować się z pomocą słupków granicznych
Długość trasy: 32,5 km
Czas przejścia: 9 h 15 min.
Po śniadaniu w bacówce pakujemy manatki i wdrapujemy się z powrotem na Wielką Rycerzową, gdzie tym razem wybieramy szlak niebieski czy - jak kto woli - osiemdziesięciokilometrowy wariant Chudego Wawrzyńca. Początkowo wygląda to całkiem przyjemnie - schodzimy cały czas w dół, idzie się lekko, w dodatku są jagody. Na Przełęczy Przysłop spotykamy Beskidzką Zieloną Ścieżkę, transgraniczny szlak edukacyjny utworzony w ramach współpracy polsko- słowackiej, jako zwieńczenie prac nad projektem rewitalizacji beskidzkich lasów. My idziemy jednak dalej szlakiem niebieskim. Zaczynamy się wspinać, a wzniesienia - mówiąc delikatnie - nie są zbyt łagodne. Osiągamy Pański Kamień, którego nazwa pochodzi od znajdującego się w tym miejscu znaku granicznego z 1888 r., czyli z czasów, kiedy tereny te należały do Królestwa Węgier. W kamiennym prostopadłościanie wyryto nazwiska leśników, pracowników Zamku Orawskiego.
Powoli zbliżamy się do rezerwatu przyrody Oszast, gdzie czyha na nas wyjątkowo zdradzieckie podejście... Wchodzimy na Oszus (słow. Úšust), szczyt, który na polskich mapach bywa nazywany również Oszustem i jest to nazwa zdecydowanie adekwatna. Wyobraźcie sobie, że idziecie leśną drogą, a przed wami pojawia się niewielkie, dość łagodne wzniesienie. Pokonujecie to wzniesienie, a kiedy znajdujecie się na jego wierzchołku, przed waszymi oczami pojawia się kolejne, odrobinę mniej łagodne. Oczywiście dajecie radę i temu podejściu, ale kiedy tylko osiągacie szczyt, widzicie już następne, którego kąt nachylenia zaczyna niebezpiecznie zbliżać się do 90 stopni... A potem, gdy już dyszycie i żeby wspinać się po błotnistej, niemalże pionowej drodze, musicie trzymać się rosnących po bokach drzew, wciąż macie jeszcze nadzieję, że to już ostatnie takie wzniesienie terenu... Zanim jednak czai się następne. Jeszcze bardzie strome. Panie i Panowie, przed wami Oszust, 1155 m n.p.m.
Na szczycie Oszusta robimy sobie zasłużoną przerwę i pałaszujemy batoniki zbożowe, uzupełniając chociażby jedną setną spalonych właśnie kalorii. Następnie schodzimy już mniej ekstremalną trasą, częściowo przez nieosłonięte od słońca łąki, do Przełęczy Glinka. Na przełęczy znienacka dopada nas cywilizacja - widzimy drogę bitumiczną oraz budynki dawnego przejścia granicznego. Czym prędzej przechodzimy więc na drugą stronę ulicy, by zagłębić się z powrotem w las. Ponieważ kończy nam się woda, a napotkane przed Glinką źródło ujęte w drewniany krąg i przysypane rozkładającymi się liśćmi nie wyglądało na godne zaufania, decydujemy zboczyć z niebieskiego szlaku w stronę bacówki na Krawcowym Wierchu. Jak się okazuje, nie nadkładamy zbyt wiele kilometrów. Wystarczyło zrobić kilkanaście kroków w stronę wskazaną przez żółtą strzałkę, żeby wyjść z lasu na rozległą halę, na której przycupnęła bacówka.
Na szczycie Oszusta robimy sobie zasłużoną przerwę i pałaszujemy batoniki zbożowe, uzupełniając chociażby jedną setną spalonych właśnie kalorii. Następnie schodzimy już mniej ekstremalną trasą, częściowo przez nieosłonięte od słońca łąki, do Przełęczy Glinka. Na przełęczy znienacka dopada nas cywilizacja - widzimy drogę bitumiczną oraz budynki dawnego przejścia granicznego. Czym prędzej przechodzimy więc na drugą stronę ulicy, by zagłębić się z powrotem w las. Ponieważ kończy nam się woda, a napotkane przed Glinką źródło ujęte w drewniany krąg i przysypane rozkładającymi się liśćmi nie wyglądało na godne zaufania, decydujemy zboczyć z niebieskiego szlaku w stronę bacówki na Krawcowym Wierchu. Jak się okazuje, nie nadkładamy zbyt wiele kilometrów. Wystarczyło zrobić kilkanaście kroków w stronę wskazaną przez żółtą strzałkę, żeby wyjść z lasu na rozległą halę, na której przycupnęła bacówka.
Po zakończeniu popasu wracamy na szlak niebieski. Podążamy w stronę Przełęczy Bory Orawskie, skąd (jak podpowiada Internet) można udać się żółtym szlakiem bezpośrednio do schroniska na Hali Lipowskiej, bez konieczności wspinania się na Trzy Kopce. Mapa laminowana twierdzi co prawda co innego, ale zakładamy, że nie jest aktualizowana tak często jak Wikipedia.
Wg GPS-a powinniśmy być już na rzeczonej przełęczy, tymczasem napotykamy jedynie słowacki drogowskaz z napisem ,,Mútňanske sedlo" i strzałkami kierującymi na Mútne szlakiem zielonym, Novoť szlakiem niebieskim i BRTS również niebieskim. Żaden z tych kierunków raczej nas nie interesuje, zważywszy na to, że nie wiemy gdzie leży ani Mútne, ani Novoť, a ,,BRTS" nie ma nawet w środku samogłoski.
Idziemy więc dalej, docierając ostatecznie do Trzech Kopców. Stamtąd wybieramy czerwony szlak w kierunku Hali Rysianka. Później dowiemy się, że ,,Mútňanske sedlo" to słowacka nazwa Przełęczy Bory Orawskie, z której (jak wynika z analizy zdjęć umieszczanych na stronie mapa-turystyczna.pl) faktycznie odchodzi szlak żółty na Halę Lipowską... Dlaczego go nie zauważyliśmy? Może korniki zjadły drzewo, na którym jeszcze niedawno był zaznaczony. A może trafił na plamkę ślepą... Tak czy siak, idziemy przez Trzy Kopce, a nagrodą za trudy jest widok roztaczający się z Hali Rysianka.
Wg GPS-a powinniśmy być już na rzeczonej przełęczy, tymczasem napotykamy jedynie słowacki drogowskaz z napisem ,,Mútňanske sedlo" i strzałkami kierującymi na Mútne szlakiem zielonym, Novoť szlakiem niebieskim i BRTS również niebieskim. Żaden z tych kierunków raczej nas nie interesuje, zważywszy na to, że nie wiemy gdzie leży ani Mútne, ani Novoť, a ,,BRTS" nie ma nawet w środku samogłoski.
Idziemy więc dalej, docierając ostatecznie do Trzech Kopców. Stamtąd wybieramy czerwony szlak w kierunku Hali Rysianka. Później dowiemy się, że ,,Mútňanske sedlo" to słowacka nazwa Przełęczy Bory Orawskie, z której (jak wynika z analizy zdjęć umieszczanych na stronie mapa-turystyczna.pl) faktycznie odchodzi szlak żółty na Halę Lipowską... Dlaczego go nie zauważyliśmy? Może korniki zjadły drzewo, na którym jeszcze niedawno był zaznaczony. A może trafił na plamkę ślepą... Tak czy siak, idziemy przez Trzy Kopce, a nagrodą za trudy jest widok roztaczający się z Hali Rysianka.
Ponad Halą Rysianka ulokowało się schronisko, które jednak ignorujemy, śpieszymy się bowiem do "naszego" schroniska na Hali Lipowskiej, oddalonego od Rysianki zaledwie o 10 minut drogi. Jesteśmy na czas, jeszcze można dostać w bufecie wyborne pierogi ruskie. A także piwny grzaniec z karmelem i imbirem. Miłą niespodzianką są też odremontowane, nowocześnie wyglądające łazienki wspólne. Nic dziwnego, że schronisko na Hali Lipowskiej zajmuje czołowe miejsca we wspomnianych już rankingach miesięcznika ,,n.p.m.". W dodatku troszczą się tutaj o każdego wędrowca, nawet tego, który właśnie wymyśla przy bufecie, że będzie musiał wyjść jutro o szóstej rano i chciałby o tej godzinie coś zjeść...
C.D.N.
C.D.N.
Komentarze
Prześlij komentarz