Wielkanocne Jajo - 3/8
Dzień 3. , Lany Poniedziałek. ,,Z ciepłą wodą jest jak Godotem"
Trasa: (cały czas czerwonym szlakiem... oprócz strefy, w której go zgubiliśmy, na mapie kolor szary) Międzygórze > Wodospad Wilczki > Igliczna > Wilkanów > Długopole-Zdrój > Ponikwa > schr. PTTK Jagodna (łącznie ok. 27 km, czas przejścia: 6h 40min.)
Opuszczając Międzygórze, przechodzimy przez rezerwat przyrody Wodospad Wilczki (kogo?, czego? Wilczki). Podziwiamy widoki z różnych punktów na drugi pod względem wysokości wodospad w polskich Sudetach i zauważamy, że przerzuconego nad przełomem Wilczki mostku nie ominęła moda na kłódki wieszane przez zakochanych. Potem wspinamy się po wielu kamiennych schodach na dość wysokie piętro i ruszamy dalej na Igliczną.
Na Iglicznej oprócz sanktuarium maryjnego znajduje się schronisko, ale ponieważ jest jeszcze za wcześnie, żeby się posilać (zwłaszcza, że w obozie drugim dostaliśmy na śniadanie kiełbasę z rusztu, podaną ze świeżymi kajzerkami, miodem i dżemem), nie wchodzimy do środka.
Schodzimy do podnóża góry, do wsi Marianówka. Robi się zdecydowanie bardziej płasko, wędrujemy teraz głównie przez pola.
Wkrótce docieramy do Wilkanowa, gdzie napotykamy dom w całości zawłaszczony przez kury.
Po przekroczeniu drogi krajowej nr 33, z ulgą wchodzimy do lasu. Wspinamy się na wzgórze Wronka, skąd rozciąga się widok na masyw Jagodnej. Widok nie podnosi na duchu, bo nasz cel wydaje się stąd jeszcze niezwykle odległy...
W Długopolu też nie udaje się znaleźć otwartego sklepu, ale nabieramy wody ze źródła w parku zdrojowym. Ma lekko metaliczny posmak, jednak- co najważniejsze - zapach jest w porządku. Wędrujemy teraz w kierunku wsi Ponikwa. Wychodzimy ze wsi na łąki drogą, która chyba całkiem niedawno stała się bitumiczna i napotykamy kilka zrujnowanych budynków.
W Długopolu też nie udaje się znaleźć otwartego sklepu, ale nabieramy wody ze źródła w parku zdrojowym. Ma lekko metaliczny posmak, jednak- co najważniejsze - zapach jest w porządku. Wędrujemy teraz w kierunku wsi Ponikwa. Wychodzimy ze wsi na łąki drogą, która chyba całkiem niedawno stała się bitumiczna i napotykamy kilka zrujnowanych budynków.
Zastanawiając się intensywnie nad ich przeszłością, przestajemy myśleć o oznaczeniach szlaku i wkrótce zauważamy, że chyba je ostatecznie zgubiliśmy. Starając się w takim razie podążać za wskazaniami systemu nawigacji satelitarnej, dochodzimy do ogrodzenia, zza którego spod długich grzywek łypie na nas jakaś rogacizna. Idziemy wzdłuż płotu, próbując dotrzeć do zaznaczonej na mapie Autostrady Sudeckiej, ale nie jest łatwo, bo a) musimy wspinać się po stromym zboczu, b) las jest gęsty. Mimo że nie słyszymy przejeżdżających samochodów, GPS twierdzi, że zbliżamy się do drogi. Wreszcie ukazuje się ona naszym oczom i możemy ocenić, że "autostrada" to duże słowo. Mamy przed sobą wyraźnie nieodśnieżaną i niezbyt uczęszczaną asfaltówkę z I poł. XX w. Dobra wiadomość jest natomiast taka, że wróciliśmy na czerwony szlak.
Noga za nogą, wędrujemy w kierunku położonego w pobliżu Przełęczy Spalona schroniska Jagodna. Wreszcie ukazuje się ono naszym oczom. Kwaterujemy się w pokoju z boazerią naznaczoną wyciętymi różnymi narzędziami podpisami (odnajdujemy nawet kilka z lat 70.) i schodzimy do sali jadalnej na ,,pokusę leśniczego". Spędzamy wieczór, usiłując grać w planszówki, ale pokonują nas instrukcje. Idąc pod prysznic, pamiętamy, że ,,z ciepłą wodą jest jak z Godotem - trzeba poczekać".
Komentarze
Prześlij komentarz